sobota, 14 lipca 2012

Sztuka asertywności - granice osobiste a otwartość i akceptacja.

6


Często wyzwaniem na drodze świadomego budowania relacji jest odnalezienie równowagi pomiędzy utrzymaniem silnych granic osobistych, a otwartością i akceptacją wobec innych ludzi. Jest to kwestia szczególnie bliska osobom prowadzącym bogate życie towarzyskie.

Jak zawsze istnieją tutaj dwa ekstrema. Z jednej strony mamy zimnych i wyrachowanych badboy'ów. Są to goście, którzy ustalają bardzo sztywno i wyraźnie swoje granice osobiste i nie pozwolą sobie wejść na głowę. Kiedy ktoś złamie ich zasady- automatycznie "karzą" go w ramie socjalnej: dystansując się od niego, ochładzając relację, obniżając jego wartość i status wobec innych znajomych, traktując go jako gorszego, odwracając się od niego.

Opisałem to na przykładzie mężczyzn, ale płeć nie ma w tym kontekście znaczenia.

Osoby takie mają zazwyczaj bardzo silny status i ogromną pewność siebie, co powoduje, że przyciągają innych ludzi jak magnez. Silne zasady sprawiają, że ludzie ich szanują i boja się z nimi zadrzeć. Jeżeli chodzi o korzyści takiej postawy to należy tu zaliczyć oczywiście wysoką wartość socjalną, szacunek otoczenia, opory innych przez konsekwencjami złamania ich reguł.

Nazwijmy to grubym pancerzem socjalnym.

Z drugiej strony jednak, taka postawa jak każde ekstremum wiąże się również z określonymi minusami. Po pierwsze znajomi często nie lubią takich socjalnych twardzieli. Szanują ich, okej. Boją się ich, okej. Ale ich nie lubią. Napotykając na tak silny pancerz, często nie będą w stanie otworzyć się w pełni z życzliwością i zbudować relacji na znacznie głębszych poziomach.

Tak naprawdę, relację „pancerników” często będą iluzoryczne ponieważ zamkną się na poziomie socjalnym, ewentualnie powierzchniowym poziomie emocjonalnym. Nie będzie w nich dostępu do poziomu uczuć, poziomu sensu, misji etc. Czyli gość z twardym pancerzem może być w rzeczywistości bardzo samotny, gdyż tak samo jak innych ludzi - nie będzie również umiał przytulić sam siebie.

Możliwe, że będzie dochodziło do sytuacji, w której ludzie nie będą zapraszać takiego pancernika na spotkania i imprezy, będą obmawiać go za plecami, ponieważ sami będąc cały czas w  schematach systemu, będą czuli się przy nim stłamszeni, niepewni i zagrożeni.

Jest to mechanizm, który tłumaczyłem kiedyś w artykule o Totemie Socjalnym. Drabina statusowa jest zawsze relatywna. Jeżeli nasz pancernik wrzuca się na szczyt drabiny statusowej - prawdopodobnie druga osoba ustawi się bardzo nisko na tej samej drabinie. Poziom socjalny, na którym jesteś wyznacza ilość zasobów, do których masz dostęp w danym kontekście.

Mówiąc po ludzku: im wyższy status tym bardziej możesz korzystać ze swoich umiejętności komunikacyjnych i masz większy dostęp do poczucia humoru, wyluzowania i naturalności.

Oczywiście do momentu, w którym całkowicie wyjdziesz poza statusy na poziomie emocjonalnym i uczuciowym.


Właśnie – kwestia statusów.

Skoro nasz pancernik porusza się w statusach, przez cały czas walcząc o to by być na szczycie drabiny, jego wartość zawsze pozostanie relatywna. Jeżeli jesteś na Totemie - zawsze znajdzie się ktoś kto będzie wyżej. A wiec zawsze jesteś zagrożony.

Jeżeli Twoje poczucie własnej wartości i pewność siebie opierają się na porównaniu z innymi, zawsze znajdzie się ktoś przy kim wg. Twoich kryteriów wypadniesz gorzej. Więc zaczynasz grę już na straconej pozycji.

Do chłodnych i twardych pancerników jeszcze wrócimy.

Przyjrzyjmy się teraz drugiej stronie bieguna.

Po drugiej stronie bowiem mamy osoby, które jako sposób budowania relacji i poruszania się w świecie dynamiki socjalnej wybrały całkowitą otwartość na innych i akceptację. Komunikują się oni w dużej mierze poprzez uczucia i autentyczność.

Ludzie lubią przebywać w ich towarzystwie, bo czują, że nie są oceniani. Wychodząc z ramy autentyczności nasi otwarci bohaterowie są poza drabinami statusowymi i wszelkimi gierkami o władzę. Czują się dobrze sami ze sobą, bo znają swoją bezwarunkową wartość i nie muszą wchodzić w iluzoryczny schemat porównań z innymi.

Znajomi często zapraszają ich na imprezy, spotkania, chcą z nimi spędzać czas. Oni budują głębokie relacje na wielu poziomach i tak samo jak umieją przytulić innych - tak samo umieją przytulić swoje własne Wewnętrzne Dziecko i zapewnić sobie akceptację i uznanie płynące z wewnątrz.

Wszystko pięknie, ładnie. Ale :)

W każdym ekstremum znajdziesz jakieś ale.

Jakie są granice akceptacji?

Na poziomie duchowym nie ma żadnych.

Na poziomie socjalnym ...

Sam rozumiesz :)

AKCEPTACJA RZECZYWISTOŚCI NA POZIOMIE WEWNĘTRZNYM/EMOCJONALNYM NIE OZNACZA BIERNOŚCI NA POZIOMIE SOCJALNYM, RELACYJNYM I BEHAWIORALNYM.

AKCEPTACJA RZECZYWISTOŚCI NA POZIOMIE EMOCJONALNYM NIE OZNACZA AKCEPTACJI NA POZIOMIE SOCJALNYM.

Wracając do naszego ekstremum. Skoro nasz bohater jest taki otwarty i akceptujący to niektórzy ludzie bardzo chętnie wejdą mu na głowę. A on będzie z otwartością akceptował jak wspinają mu się na spodnie, potem na plecy, usadawiają się na barkach i przygotowują do skoku na główkę.

Skoro ktoś nie ustanawia żadnych granic osobistych to osoby, które są mocno w systemie i w różnych nieświadomych mechanizmach, będą dążyły często do tego by go wykorzystać i zbudować sobie na nim status.

To, że akceptujesz rzeczywistość taką jaką jest, paradoksalnie nie oznacza tego, że uśmiechasz się pobożnie gdy ktoś robi Ci kupę na dywan, obraża Cię, wykorzystuje i rani Twoich przyjaciół etc.

Ludzie często wybierają ekstrema ponieważ jest to w pewnym sensie pójście na łatwiznę. Zbudowanie sobie jednego, konkretnego zestawu wzorców zachowań pozwala Ci ominąć wysiłek podejmowania decyzji w oparciu a aktualne okoliczności, po prostu coś pasuje do twojej ramy - zachowujesz się wg wzorca A, coś nie pasuje do twojej ramy - zachowujesz się wg wzorca B.

W pewnym momencie przestajesz się nad tym nawet zastanawiać i zachowanie przechodzi w pełny automatyzm reagowania. Nie musisz myśleć. Nie musisz podejmować decyzji. Po prostu jak robocik powtarzasz schematy. I tak jest bezpiecznie, i tak jest pewnie. Wiesz mniej więcej jak ludzie zareagują i jaki będzie ciąg przyczynowo - skutkowy. Mniej więcej. Nie musisz dawać sobie przestrzeni na kreatywność i spontaniczność.

Będąc w jakimkolwiek ekstremum zawsze tracisz elastyczność.

W twoim życiu towarzyskim będą naturalnie pojawiać się najróżniejsze sytuacje. Wiele z nich będzie konfrontowało Cię z potrzebą podważenia status quo i wybrania zupełnie innego wzorca reagowania niż do tej pory.

Załóżmy, że jesteś na imprezie ze znajomymi i pojawia się jakiś gość, którego nie znasz, a który czujesz, że bardzo chce z tobą rywalizować na poziomie socjalnym. Rzuca Ci cały czas wyzwania, wchodzi w ramę bycia aroganckim, próbuje obniżyć Twój status. Oczywiście jeżeli jesteś w pełnej otwartości, to wszystko totalnie przez Ciebie przelatuje. Kalibrujesz to na poziomie socjalnym, ale na poziomie emocji jest to zupełnie ok. Plus skoro Ty pozostajesz obecny, to tak na prawdę on rzuca wyzwania sam sobie, jest arogancki wobec siebie samego i obniża swój własny status.

Gdy jesteś w pełni obecny stajesz się lustrem dla innych. Gdy dwie osoby są w pełni obecne powstaje autentyczna relacja.

Załóżmy, że ten gość nie wytrzymuje napięcia i oblewa Cię piwem bluzgając Cię przy tym 3 pokolenia wstecz. Co w takiej sytuacji robisz?

Urwiesz mu głowę? Zatłuczesz gościa krzesłem? Uśmiechniesz się i zaakceptujesz? Powiesz grzecznie: proszę Cię następnym razem nie wylewaj na mnie piwa - to niefajne? Zbluzgasz go? Wylejesz na niego dwa piwa? Zakończysz relację? Obrócisz to w żart?

Szukanie podręcznika zachowań, w takich sytuacjach absolutnie mija się z celem. Każde przygotowane wcześniej zachowanie może być nieadekwatne do aktualnej rzeczywistości. Każda sytuacja jest wyjątkowa i niepowtarzalna. Na każdą składa się tysiąc czynników.

Prawdziwą wolnością i efektywnością jest: DECYDOWAĆ W OPARCIU O SYTUACJĘ I SWOJE PEŁNE ZASOBY A NIE O TO "JAKI" JESTEŚ CZY TEŻ JAKIE MASZ ZASADY.

Prawdziwym rozwiązaniem jest zawsze integracja.

Często ludzie, którzy fascynują się rozwojem duchowym wypierają swoje bardziej instynktowne wzorce osobowości, min. wzorzec siły, którego funkcją jest ich bronić.

Z drugiej strony pancerniki identyfikują się z elementami osobowości takimi jak SIŁA, MANIPULANT czy też AUTOKRATA, wytłumiając takie wzorce jak WRAŻLIWOŚĆ, WEWNĘTRZNE DZIECKO, CZUŁOŚĆ etc.

Jedynie objęcie całej swojej osobowości daję Ci możliwość korzystania z wszystkich zasobów jakie są dostępne, w oparciu NIE O TO "JAKI" JESTEŚ lecz o AKTUALNĄ RZECZYWISTOŚĆ.

Jedynie akceptacja i integracja wszystkich swoich JA pozwala Ci na uzyskanie dostępu do naturalnego i bezwysiłkowego działania.

Gdy w pełni obejmiesz swoją osobowość i będziesz obecny w danym momencie to zamiast podejmować decyzję wychodząc z ramy: JA JESTEM BADBOY albo JA JESTEM OŚWIECONY działasz zupełnie bezwysiłkowo w oparciu o aktualny moment. O aktualną i niepowtarzalną sytuację.

A do dyspozycji masz zarówno te silne, groźne i gniewne elementy swojego JA jak i te uduchowione, życzliwe i towarzyskie.

Znajdujesz równowagę pomiędzy SOCJOCENTRYZMEM a EGOCENTRYZMEM.

Ani budowanie dookoła siebie pancerza i walka o pozostanie na szczycie drabiny statusowej, chłodnie karząc wszystkich, którzy wstąpili na twoje terytorium ani z drugiej strony pozwalanie sobie na poziomie socjalnym na wejście na głowę i zrobienie kupy na dywanie, nie jest rozwiązaniem.

Jeżeli interesujesz się rozwojem możliwe, że odezwą się teraz Twoje duchowe głosy: trzeba akceptować wszystko! Trzeba pozostać otwartym! Trzeba przyjmować wszystko takie jakie jest! Jeżeli ktoś mi wchodzi na głowę to jest mi to potrzebne!

Po pierwsze - nic nie trzeba :)

Po drugie, rozwiązaniem jest akceptacja na poziomie emocjonalnym, kalibracja i właściwe działanie na poziomie socjalnym. Jeżeli nie będziemy akceptować tego co się dzieje to utracimy dostęp do naszej prawdziwej natury, swobodnego reagowania, spontaniczności, FLOW i naszych wewnętrznych zasobów.


Nasze akcje będą wtedy płynęły z różnych mechanizmów reagowania, nieuświadomionych postaw, być może będą po prostu automatyczną egzekucją pojawiających się emocji.

Akcja - reakcja. Impuls - zachowanie.

Ktoś Cię obraża - a Ty go w pysk.

Ktoś zaczyna sobie na za dużo pozwalać - no to równamy gościa z glebą.

Z drugiej strony jeżeli będziesz miał akceptację połączoną z biernością, wytłumisz swoją wewnętrzną siłę i pierwotne instynkty. Będziesz jak kołek. Po prostu.

Uduchowiony kołek.

A Twoje Wewnętrzne Dziecko będzie czuło się skrzywdzone bo nie zapewnisz mu odpowiedniej ochrony. Wewnętrzne Dziecko jest po prostu nazwą na ten element Twojej osobowości, który potrzebuje akceptacji innych ludzi i chce z nimi budować pełną ciepła, życzliwą relacje, pozbawioną masek na bardzo głębokim i intymnym poziomie.

Jak w takim razie odnaleźć równowagę?

Na poziomie emocjonalnym jesteś otwarty na wszystko czego doświadczasz. Skoro coś się dzieje jest to dla ciebie absolutnie potrzebne, nawet jeżeli tego w tym momencie nie rozumiesz. Jedyne co możesz zrobić to to zaakceptować i być świadomym emocji, które się w Tobie pojawiają.

Na poziomie socjalnym ustanawiasz granice, które nie chcesz żeby ludzie przekraczali. Granice mogą dotyczyć zachowań wobec Ciebie albo wobec Twoich bliskich. I przestrzegasz tych granic.

Jeżeli ktoś przekroczy Twoją osobistą granicę to nie lecisz w automatyczną reakcję WALKA - ZASTYGNIĘCIE - UCIECZKA/WYCOFANIE. Jesteś świadomy tego co się w Tobie dzieje i utrzymujesz swój stan.

Pisząc „utrzymujesz stan” mam na myśli zachowanie SAMOŚWIADOMOŚCI i OBECNOŚCI. Dostrajasz się do wrażeń zmysłowych, co pozwala Ci na pozostanie w teraźniejszym momencie i obserwowanie swoich interpretacji. Obserwujesz dynamikę swoich wewnętrznych przeżyć. Sprawdzasz co czujesz.

Decydujesz jak się zachować i podejmujesz właściwe działanie w oparciu o trzy elementy:
A) kalibrację socjalną sytuacji
B) Twoje odczucia
C) bieżący moment (konteksty, dynamika emocji etc.)

Esencjonalne jest to, że to ŚWIADOMY TY decydujesz. Nie PANCERNIK bojący się słabości i otwartości, ani też nie OPIEKUŃCZA MATKA, czy PRZYMILACZ starający się wszystkich zadowolić.

Zarówno PANCERNIK, jak i OPIEKUŃCZA MATKA i PRZYMILACZ to po prostu różne elementy Twojej osobowości, do których tak naprawdę możesz zawsze mieć dostęp.

Korzyści takiej postawy jest wiele. Po pierwsze jesteś w stanie zachować pełną otwartość na innych ludzi i być z nimi całkowicie autentyczny. Skoro jesteś poza statusami - przestajesz czuć się zagrożony tym, że ktoś będzie LEPSZY. Nie ma takiego konceptu. Skoro się nie porównujesz zanika również koncept bycia ocenionym.

Możesz mówić autentycznie co czujesz i myślisz, i nie obawiasz się, że jak pokażesz swoje słabości będziesz przez to gorszy, albo ludzie nie będą Cię szanowali i Cię zlekceważą. Oczywiście, pewnie spotkasz jeszcze dużo osób, które mają blokady emocjonalne i w ich modelu świata pełne otwieranie się będzie oznaką słabości.

Prawdopodobnie będą to osoby, które nie mogą zaakceptować swojej własnej bezbronności, projektują ją więc na Ciebie, by móc przerzucić odpowiedzialność i zachować dobre samopoczucie.

Ale w twoim świecie już nie będzie takiego konceptu - wiec na pewnym poziomie nie będzie nawet opcji, żeby ktoś Cię zranił.

Skoro będziesz otwarty, ludzie będą chcieli spędzać z tobą czas. Będą wiedzieli, że mogą przy tobie być po prostu sobą, bo ty ich nie oceniasz i przyjmujesz takimi jacy są.

To jest dla nich największy prezent jaki w świecie dzisiejszych relacji ktoś może im ofiarować.

Dzięki temu będziesz w stanie budować z ludźmi związki na znacznie głębszym poziomie. Na zupełnie innych fundamentach niż gierki o władzę. Na życzliwości i prawdziwości.

Z drugiej strony będziesz miał pełen dostęp do kalibracji socjalnej. Nikt Ci nie wejdzie na głowę bo otoczenie będzie wiedziało, że przestrzegasz swoich granic osobistych. Ludzie nie będą się Ciebie bali będą Cię jednak bardzo szanować.

Gdy ktoś przekroczy twoje granice będziesz w stanie zareagować adekwatnie, łącząc życzliwość z siłą i absolutnie autentycznie powiedzieć komuś, że sobie czegoś takiego nie życzysz i ze jeżeli ma zamiar dalej tak postępować to w tym momencie kończy się wasza znajomość.

Ludzie często mylą rozwój świadomości z rozwojem duchowym. Moim zdaniem to są dwie zupełnie odmienne rzeczy. Rozwój duchowy oznacza rozwój takich przestrzeni jak akceptacja, otwartość, życzliwość, autentyczność, bezwarunkowa miłość, radość i spokój. Również dostęp do odmiennych stanów świadomości, peak experiences, doświadczeń transpersonalnych, przekraczania SELF, stanów FLOW, stanów pełnej obecności w TU I TERAZ.

Jest to jednak w pewnym sensie zawężenie człowieczeństwa.

Rozwój świadomość oznacza jej poszerzenie. Oznacza objęcie swoją uwagą wszystkich elementów, które składają się na twoje jestestwo. Zarówno tych instynktownych, takich jak seksualność i siła, tych uduchowionych, tych socjalnych, absolutnie wszystkich. Rozwój świadomości jest integracją. Integracją w której nie jesteś JAKIŚ ale masz dostęp do wszystkich swoich JA, wszelkich zasobów i możliwości i korzystasz z nich w oparciu o potrzebę aktualnego momentu.

A nie w oparciu o maskę bycia uduchowionym, bycia badboyem, bycia rozwojowcem.

Przekonanie to myśl na temat świata, która jest stała i w którą wierzysz. Tyle, że jedyną stałą świata jest jego permanentna zmienność. Co oznacza, że zawsze nadejdzie moment, w którym jakiekolwiek Twoje przekonanie będzie nieadekwatne i nieaktualne.

Podsumowując.

Jeżeli prowadzisz bogate życie towarzyskie i jednocześnie rozwijasz się czy to duchowo, czy komunikacyjnie, czy jakkolwiek to nazwiesz, bardzo użyteczne będzie dla Ciebie znalezienie równowagi pomiędzy dwoma opisanymi w tym artykule ekstremami.

Zintegruj zarówno swojego PANCERNIKA jak i swoją OPIEKUNCZĄ MATKĘ, PRZYMILACZA, ŻYCZLIWE JA. Korzystaj z obu przeciwnym biegunów zależnie od sytuacji.

Ustal swoje granice osobiste na poziomie socjalnym i będąc w pełni obecnym, mając dostęp do wewnętrznego spokoju je egzekwuj.

AKCEPTACJA NA POZIOMIE EMOCJONALNYM + WŁAŚCIWE DZIAŁANIE NA POZIOMIE SOCJALNYM

Pamiętaj: twarda rama, uważny umysł i otwarte serce :)

6 komentarze:

Unknown pisze...

Hej! Ja z kolei mam wrażenie ,że widzę to jakoś tak inaczej. W 100% się zgadzam z istnieniem postaw na drabinie społecznej/statusów jak to zręcznie ująłeś pancernik i przymilacz. Tylko ,że co łączy te postawy: lęk. To jest główne źródło obydwu z nich. Co natomiast jest zupełnie różne w przypadku postawy otwartość to brak lęku(strach widze jako emocje w twoim ujęciu coś zmiennego, lęk jako coś bardziej permanentnego). Tak więc nie stajesz na środku dwóch esktremalnych postaw, pozbywasz się lęku. Jakiego bycia nieakceptowanym w grupie opartej na podziale statusowym. Nachodzi mnie z kolei w tym momencie taka myśl, że może warto zaryzykować i nawet dać się z takiej grupy wykluczyć żeby zdać sobie sprawę, że na świecie są bardziej wartościowi ludzie którzy mają gdzieś status grupowy/połeczny - są równie życzliwi ,otwarci i chcą Ciebie poznać naprawdę. Wtedy zamieniasz ilość na jakość co jest chyba zdecydowanie zmianą na lepsze. Więc wracając do głównej myśli nie zgadzam się jakoby pancernik i przymilacz były ekstremami pomiędzy którymi jest otwartość. Uważam, że są jakby fizycznie rzecz ujmując zwrotami leżącymi na jednej prostej kierunku. Otwartość natomiast leży poza tym. Ma zupełnie inne źródło - brak lęku.

Unknown pisze...

No i jeszcze jedno skoro się już wypowiedziałam:nie dostrzegam(ja osobiście nie wiem jak to jest z innymi) niczego złego w postawie wycofywania się kiedy ktoś Cię krzywdzi. Zakładam teraz tak: wychodzę sobie już z imprezy i teraz jestem z kimś sam na sam;). On mnie obraża przy kawie, robi coś co sprawia mi przykrość - tutaj jako osoba odpowiedzialna za swoje uczucia zdaję sobie sprawe, że są ludzie bardziej gruboskórni na których by to wrażenia wcale nie zrobiło ja jednak nie jestem aż tak wytrenowana - co mam zrobić? Teraz wybaczam jako błąd, niezrozumienie mnie, niedostrojenie do moich standartów, mówię wprost: nie podoba mi się to co robisz. Osobnik przeprasz, bo musi następnym razem robi jednak to samo. Co powinnam więc zrobić? Ja uważam ,że w takiej sytuacji najlepsze jest wycofanie by chronić własne odczucia. Nie ma dostrojenia i mimo próby zmiany to dostrojenie się nie pojawia czy mam pozostać licząc na coś co się nie ma prawa zmienić? Możliwe ,że masz coś innego z tym wycofywaniem się jeszcze na myśli i zwracam wtedy honor.

Rafał Cupiał pisze...

Hej Kasiu,

bardzo stary to artykuł i wiele się zintegrowało w moim podejściu do tej kwestii od czasu jego powstania. Z przyjemnością zatem odpowiem Ci w oparciu o moje zaktualizowane postrzeganie.

Dla mnie otwartość nie wynika z braku lęku. Wynika ze świadomej decyzji by w pełni doświadczać wszystkiego co się aktualnie w nas pojawia. Możemy w pełni otworzyć się na ból, lęk, przerażenie, radość, orgazm, euforię -> na wszystko co w danym momencie w nas istnieje.

Możemy mimo lęku świadomie się na niego otworzyć. Obserwować go w swoim ciele i w swoim umyśle. Pozostać z nim i nie uciekać od niego. A wtedy, jak każda emocja, wysłuchany - zacznie się rozpuszczać i przemieniać.

Nie ma nic nieodpowiedniego w tym, że odczuwamy lęk. Często wynika on z naszych małostkowych przywiązań do naszej wizji JA, do naszej tożsamości i przekonań, które są z nią powiązane.

Ale skoro go odczuwamy to już jest dla nas prawdziwy i możemy się na niego otworzyć.

Co do podosobowości, które w powyższym artykule nazwałem: Pancernikiem i Przymilaczem, w tym kontekście rzeczywiście są one wynikiem lęku. Pancernik boi się zostać zranionym, Przymilacz lęka się odrzucenia. Wybierają po prostu odmienne strategie.

Nasza osobowość zbudowana jest na zasadzie dualizmów: głupi-mądry, silny-słaby, pracowity-leniwy. Często jest tak, że identyfikujemy się tylko z jednym biegunem, gloryfikując jego jasne strony (i biorąc automatycznie ciemne strony w pakiecie) a wypieramy w sobie drugi biegun, gardząc jego ciemnymi stronami (a wypierając analogicznie jego jasne strony w pakiecie).

W takiej sytuacji uciekając od bycia leniwym chcemy być pracowitymi ludźmi. Jednakże identyfikując się z pracowitym Rafałem poza uzyskaniem dostępu do jasnej strony pracowitości - efektywności, biorę w pakiecie -> pracoholizm, napięcie, perfekcjonizm (cokolwiek będzie prawdziwe w moim mentalnym prototypie pojęcia "pracowitość).

Za wszelką cenę unikając lenistwa, poza neefektywnością wypieram również umiejętność odpoczynku i wyluzowania.

Wyjaśniłem ten mechanizm w serii artykułów o Cieniach:

Znajdź swoje cienie cz.1/3

Pozostawanie w którymkolwiek z biegunów będzie zawsze wiązało się z ograniczeniami i limitami.

Rafał Cupiał pisze...

Dopiero zintegrowanie Rafała Pracującego i Rafała Leniwego pozwala nam przekroczyć dualizm osobowości i dotrzeć do punktu, w którym nie jestem jakiś a po prostu kontekstowo korzystam z zasobów takich jak: efektywność czy umiejętność odpoczynku.

Integracja przeciwieństw prowadzi do wolności.

Korzystając z moich aktualnych poglądów przedstawiłbym to tak:
- Pancernik jest formą osobowości egoistycznej, zamykającej się na innych
- Przymilacz jest formą osobowości socjocentrycznej, przyklejającej się do innych.

Gdybym dzisiaj pisał ten artykuł - zupełnie inaczej bym to wszystko sformułował.

Podsumowując powyższą myśl: sztuką jest umiejętne i świadome przekroczenie Przymilacza i Pancernika. Czyli umiejętność zintegrowania ich jasnych stron.

Umiejętność otwartości na inne osoby, umiejętność empatii połączona z umiejętnością stawiania granic osobistych. Wtedy na środku dualizmu uzyskujemy wolność nie ograniczani przez jedno ani drugie.

Zgadzam się, że wspaniale jest poznawać ludzi poza statusami i budować z nimi autentyczne relacje oparte na prawdziwej głębi i poznawaniu siebie.

Z drugiej strony skrypty socjalne są tak silnie wbudowane w ludzkie oprogramowanie (statusy wynikając z ramy kulturowej, kolektywnych schematów poznawczych, a także z psychologii ewolucyjnej - atawizmów), że wielu ludzi żyje w nich całe życie - uznając je za prawdziwe i absolutnie obowiązujące.

W momencie, w którym doświadczasz kogoś poza społecznymi schematami, w pełni otwierając się na jego obecność akceptując go takim jaki jest - dzieje się najbardziej cudowny, ważny i esencjonalny moment życia :)

Odnosząc się do drugiego komentarza. Znowu w oparciu o moje aktualne podejście.

Gdy doświadczasz od drugiej osoby czegoś co jest nieprzyjemne - otwierasz się na to. Skoro tego doświadczasz to już jest prawdziwe. Na poziomie emocjonalnym i duchowym - akceptujesz to bo już się stało i już się dzieje.

Na poziomie zachowań i socjalnym -> masz absolutne prawo wyznaczać granice osobiste i wyrażać co Ci pasuje a co Ci nie pasuje. Co chcesz w swoim życiu a czego nie chcesz.

Przykład:

Spotykam się z kimś kto mnie rani. Obserwuje ból, który się we mnie pojawia, dyskomfort, nieprzyjemne odczucia. Otwieram się na nie i ich wysłuchuje. Akceptuje je takimi jakie są bo już się pojawiły i wiem, że są mi po coś potrzebne.

Sprawdzam czy świadomie nie odpowiada mi zachowanie drugiej osoby, czy może po prostu odpaliła jakiś mój cień albo blokadę emocjonalną. Jeżeli czuję, że nie pasuje mi to co druga osoba zrobiła - informuję ją o tym.

"Jest mi przykro z powodu tego jak się zachowujesz - chciałbym, żebyś zmienił to zachowanie, w przeciwnym razie nie mam zamiaru utrzymywać z Tobą relacji".

Akceptacja + właściwe działanie.

Akceptacja na poziomie duchowym. Działanie na poziomie zewnętrznym.

Pozdrawiam serdecznie :)

Unknown pisze...

Drogi Rafale artykuły wszystkie trzy z serii przeczytałam czekam na kontynuację lub jakkolwiek to zgrabniej zabrzmi - zakończenie. Imponujące jest w jaki sposób przedstawiasz pewne zagadnienia.
Zgadzam się, że te wszystkie konwencje socjalne są głęboko wdrukowane w ludzkie umysł, ale gdyby tak zdać sobie sprawę,że mamy taki program w głowie(uważność, świadomość) to można by to wszystko przepisać(?).W końcu nie jest on prawdą oczywistą skoro skłania ludzi do porównań. Porównywanie ludzi jest jednak głupiutkie i naiwne - trochę tak jak z butami kalosze i obcasy trudno porównać, bo kto doceni zalety obcasów tonąc w strugach deszczu. Ciekawe jest tylko to czy się z nim rodzimy czy raczej uczymy go.
Tylko to ,że
Bardzo podobnie postrzegam emocje: jako znaki mówiące zmień coś lub to jest dobra droga. No może nie tak podobnie, bo ty wspominałeś o tym co powoduje prawdziwy ludzki ból - hedonizm,który wiąże się z ucieczką od cierpienia ku przyjemności. Chyba, że radość jako stan/uczucie(jak to ująłeś) nie postrzegasz w kategoriach hedonistycznych dążeń, ale coś co najpierw trzeba zdobyć,a później pielęgnować i nie jest to bynajmniej pusty cel.
Jeszcze tylko co do werbalnego komunikatu jaki zaproponowałeś. Z mojego osobistego doświadczenia wynika, że taki komunikat uprzedzający o możliwej karze wydaje się być zbyt groźny. Rozumiem, że otwartość i rozmowy są ważne,ale ja osobiści i z doświadczenia wiem, że:
a)jak już wspomniałam trochę to brzmi jak groźba
b)mało kto wierzy w takie słowa - tutaj chyba lepiej mówią czyny- "działanie na poziomie zewnętrznym".
Pozdrawiam.

Rafał Cupiał pisze...

hej :)

Zakończenie? Wydaję mi się, że seria o Cieniach jest w pełni kompletna :)

Dziękuję za pozytywny feedback.

Tak, zgadzam się w pełni. Uważność prowadzi do zauważenia programów i schematów, które mamy i bardzo często sama ich świadoma obserwacja prowadzi do ich rozpuszczenia. Po prostu zaczynamy rozumieć, że to tylko iluzoryczne przekonania i przestajemy bezwarunkowo w nie wierzyć.

I wtedy możemy zabrać się za przepisywanie - możemy zbudować sobie model świata, który będzie dla nas zdrowszy i bardziej użyteczny, będąc cały czas świadomymi, że model jest tylko modelem i może ulegać zmianom.

Porównywanie jest w pełni iluzoryczne. Jako istoty jesteśmy bezwarunkowi. Jesteśmy w stanie porównywać nasze cechy fizyczne, kompetencje w określonych dziedzinach - lecz absolutnie nigdy nie wkracza to na poziom naszej wartości.

Na poziomie wartości jesteśmy absolutnie wyjątkowi, indywidualni i bezwarunkowo niepowtarzalni. Nie możemy być ani lepsi ani gorsi od kogokolwiek.

Rodzimy się umysłowo czyści, neurologicznie jednak zaprogramowani do pewnych zachowań. Porównań się uczymy razem z powstawaniem i rozwojem ego - są one nam potrzebne by sprawnie funkcjonować w systemie społecznym.

"Problem" powstaje w momencie gdy zaczynamy "wierzyć" w ich prawdziwość, łączymy je z naszym poczuciem własnej wartości i pozostajemy na tym etapie mimo upływu lat.

Jest to mechanizm potrzebny w procesie indywiduacji psychoemocjonalnej człowieka - jednak ogrom ludzi pozostaje na szczeblu porównań i nigdy go nie przekracza.

Radości się nie zdobywa. Oduczasz się nie bycia radosną. Radość to w pełni naturalny stan czystego umysłu, który doświadcza rzeczywistości bez założeń i cieszy się każdą chwilą.

Wraz z obecnością i zakorzenieniem się w pustym umyśle zaczynasz odczuwać radość ze wszystkiego czego doświadczasz, wdzięczność i spokój.

Emocje mają funkcję informacyjną. Ich zadaniem jest zostać wysłuchanymi. W momencie, w którym otwierasz się na emocje, których aktualnie doświadczasz - transformują się i rozpuszczają.

To czy to zabrzmi jak groźba zależy od tego z jaką energią i emocją zostanie to wypowiedziane. Nie odebrałbym takiego komunikatu jako groźby a raczej jako zdrowego określenia swoich granic.

I nie jest dla mnie istotne czy ktoś wierzy w takie słowa. Jeżeli nie zmieni zachowania to słowa zamieniają się w działanie.

Pozdrawiam i dziękuję za ciekawy komentarz :)

Prześlij komentarz

Komentujcie proszę albo zalogowani (Google, TypePad, OpenID, AIM etc.) albo korzystając z opcji Komentarz jako: Nazwa/adres URL.

Możecie wpisać imię (imię, nazwisko, nick) a adres URL pominąć.

 
Design by ThemeShift | Bloggerized by Lasantha - Free Blogger Templates | Best Web Hosting