wtorek, 22 listopada 2011

Nadawaj znaczenie swojemu życiu. Takie jakie chcesz.

19

Hej

Dzisiaj podzielę się z Tobą bardzo fajnym podejściem, które wypracowałem na swojej rozwojowej ścieżce.

Prawda jest taka, że Twój umysł bazuje na nadawaniu znaczenia różnym wydarzeniom i sytuacjom z Twojego życia. Wszystko co się dzieje po prostu JEST, a nie jest z JAKIEŚ. Dopiero Twoja percepcja sprawia, że interpretujesz różne chwile, ludzi oraz przedmioty jako z góry zdefiniowane.


Tak jak wspomniałem w moim poprzednim artykule (Chcesz pisać teksty jak Stephen King albo Agatha Christie? - możesz!) pierścionek zaręczynowy sam z siebie jest wyłącznie metalowym okręgiem z dołączonym ociosanym kamykiem. To kontekst sytuacyjny, emocje, wartości i przekonania sprawiają, że staje się tym magicznym, wyjątkowym przedmiotem.

Rozwinę ten temat jeszcze bardziej w artykule o Talizmanach Socjalnych, który również niedługo pojawi się na blogu.

I tak samo jak wieczne pióro, które odziedziczyłeś po swoim drogim dziadku może mieć dla Ciebie większą wartość niż zwykły, kupiony w kiosku za 2 złote długopis, tak samo pewne wydarzenia z Twojego życia, np. moment poznania ukochanej osoby, studniówka, obrona pracy magisterskiej itd. mogą być dla Ciebie znacznie ważniejszymi chwilami niż np. poranne zakupy w sklepie spożywczym.

Jednak dzieje się tak tylko dlatego, że to Ty podświadomie nadajesz im wartość.

Jeżeli chcesz normalnie funkcjonować jako istota społeczna to nie jesteś w stanie poruszać się po świecie bez określania go jako "jakiegoś" i nadawania mu znaczenia.

Istnieje możliwość postrzegania otaczającej Cię rzeczywistości w sposób czysty i autentyczny, o czym już w miarę obszernie tutaj pisałem: Jak uzyskać autentyczny obraz świata?. Gdy praktykujesz Autentyczne Spojrzenie masz dostęp do swojego naturalnego i prawdziwego JA, więc po prostu czujesz się dobrze i harmonijnie.

Bycie obecnym w aktualnym momencie jest prawdziwą rozkoszą i wolnością.

Ale czemu miałbyś rezygnować z tego całego funu jaki wiąże się z życiem w systemie? Z wyjątkowymi chwilami, wyjątkowymi przedmiotami, wyjątkowymi emocjami? Z tymi wszystkimi momentami, które tworzą Ciebie, które wspominasz latami i dzięki którym chcesz żyć, śmiać się i oddychać pełną piersią?


Nie oszukujmy się.

Kochamy uroczystości, święta, urodziny, randki, wycieczki, prezenty, pamiątki, "tą wyjątkową koszulę", "rocznicową sukienkę", szczęśliwego misia. Kochamy to, bawimy się tym i cieszymy.

Nie musisz z tego rezygnować.

Chociaż wiele dzisiejszych „poradników rozwojowych” podpowie Ci, żebyś to zrobił. Ja proponuję jeszcze inne rozwiązanie. Co pasuje Tobie i co robisz ze swoim życiem, to już Twoja wolność.

Daj sobie pozwolenie by żyć tak jak sobie to wymarzysz.

Dzisiaj pojmowana duchowość koncentruje się w dużej mierze na tym, że najlepiej jest jak odcinasz się od przywiązań, nie nadajesz rzeczom fałszywego znaczenia i oglądasz świat takim jaki jest po prostu. Cała idea Zen się na tym opiera, idea buddyzmu, idea Osho, idea Przebudzenia.

Oczywiście w takich momentach czujesz się na prawdę świetnie, bo jesteś ponad stresem, zmęczeniem, przykrymi sytuacjami i emocjami.

Jednak wchodząc na poziom „PONAD” pozostawiasz niżej również te wszystkie rzeczy, które w pewnym sensie uwielbiałeś w życiu. Te wszystkie pozytywne interpretacje i znaczenia.

W momencie przebudzenia nie ma już wyjątkowego pierścionka zaręczynowego, nie ma już urodzin, obchodzenia rocznicy, szczęśliwego pierścionka. Wszystkie idee rozpływają się w teraźniejszości.

Ja proponuję Ci jeszcze coś innego. Pewnego rodzaju połączenie tych dwóch podejść, które sprawi, że z jednej strony kiedy tylko będziesz chciał będziesz mógł wchodzić w stan autentyczności i doświadczać świata poza słowami czując się po prostu dobrze, a z drugiej będziesz bawił się językiem, znaczeniami, relacjami, chwilami i momentami. Definiując je według swojego uznania.

Po prostu otrzymasz wolność i świadomość. Po pierwsze tworzenia takiego świata w jakim każdego dnia bawisz się świetne, wstajesz pełen motywacji, masz przecudowne relacje i realizujesz swoje marzenia. Świata, który jest przyjazny i kolorowy. A po drugie umiejętność wyjścia poza umysł. I czucia się dobrze TERAZ. Niezależnie od wszystkiego.


Jeżeli natomiast chodzi o całą duchowość to jej istota znajduje się poza lingwistyką. Paradoksalnie można to dosyć prosto wytłumaczyć. Weźmy przykładowo sytuację gdy oglądasz piękny zachód słońca i zachwycasz się nim, obserwujesz go i masz pewne, określone odczucia.

Co się stanie jeżeli będziesz starał się opisać go słowami bliskiej osobie? Jakkolwiek artystycznie byś nie zobrazował swojego przeżycia, nie jesteś w stanie oddać w stu procentach tego co doświadczyłeś. Masz absolutną pewność tego, że Twoje słowa nie oddadzą wszystkich barw, które widziałeś, wszystkich tonacji, które słyszałeś, chłodu wiatru, który czułeś na swojej twarzy a nawet odczuć, które miałeś w ciele.

Twój opis nie ma możliwości wytworzenia w drugiej osobie dokładnie tego samego doświadczenia.

Doświadczenie jest poza słowami. A słowa są tylko kierunkowskazem do doświadczenia.

Podobnie jest gdy odczuwasz ekstazę. Gdy jesteś w ekstatycznym stanie i buzują w Tobie różne uczucia, nigdy nie jesteś w stanie tak w stu procentach dokładnie wyrazić ich słowami by Twój rozmówca czuł dokładnie to samo co Ty.

Na tej samej zasadzie funkcjonuje cały rozwój duchowy. Tak często opisywana przeze mnie Obecność czy też Uważność są przeżyciami intuicyjnymi. Nie jestem w stanie opisać ich słowami tak dosadnie żebyś intelektualnie je zrozumiał. Mogę Cię jednak nakierować w stronę doświadczenia.

Nauka duchowości jest nakierowywaniem ludzi w stronę intuicyjnego przeżycia. Jest umożliwieniem dojścia do poznania, które jest poza słowami.

A gdy już tam dojdziesz, będziesz umiał korzystać z tych stanów świadomości kiedy będziesz tego potrzebował i czuć się świetnie i spokojnie gdy tylko będziesz chciał.

Umysł przestanie mieć przed Tobą jakiekolwiek tajemnice.

I będziesz mógł powrócić na poziom słów i systemu społecznego by się nimi bawić, tym razem będąc jednak wolnym i niezależnym człowiekiem. I będziesz umiał nadawać znaczenie swojemu życiu tak, jak tylko Ci się podoba.

Gdy wstaję rano nadaje znaczenie swojemu dniowi poprzez podejście "wow, to będzie absolutnie niepowtarzalny, jedyny w swoim rodzaju i wyjątkowy dzień". Jeżeli jest szara pogoda i pada, myślę "świetnie" idealna pogoda na czytanie książek, picie herbaty, oglądanie anime i bilardzik. I robię sobie Dzień Otaku (oglądam anime :), albo Dzień Nerda (czytam książki przez caaaały dzień:). I cieszę się tym. Ogromnie się tym cieszę.

I tworzę rytuały, które w żaden sposób mnie nie zniewalają, ale które sprawiają, że bawię się każdą chwilą swojego życia. I czuję się dobrze. Po prostu.


Uwielbiam nazywać rzeczy, tworzyć w ten sposób ich wartość i bawić się tym. I żaden Zen Maniak nie jest już w stanie mnie przekonywać, że kreuję wyhalucynowany, fałszywy obraz świata i mamię sam siebie. Bo wiem, że to robię :)

No i co z tego. Tworzę taką interpretację rzeczywistości, w której dobrze się bawię, dobrze się czuje, i śmieje przez cały czas!

I uważam, że w życiu chodzi głównie o ... śmiech. I nikt mnie nie przekona, że życie jest poważne.

Tak jak Ty przez całe życie nadawałeś znaczenie i wyjątkowość pewnym dniom z powodu kontekstu sytuacyjnego albo socjalnego (matura, studniówka, ślub, urodziny, obrona magisterki, pierwsza praca, wygrana na loterii, zdanie prawka, imieniny cioci) tak ja tego kontekstu już dawno nie potrzebuję.

Bo po prostu je tworzę je sam.

Deszczowy dzień? Super, Dzień Nerda :)! Słoneczny dzień? Super, Dzień Rozkminy (czyli, że spacer). I siadam wtedy w parku na ławce, i obserwuję spadające z drzew liście, i wchodzę w stan obecności po prostu będąc i uciekając słowom i definicjom.

Ejj. Żyjemy w systemie, korzystamy ze słów na co dzień, poruszamy się w setkach umów społecznych, mówimy „Dzień Dobry!” ludziom na ulicy, kasujemy bilety w tramwajach, kupujemy jedzenie w sklepach.

Stan "oświecenia" nie polega na tym, że rezygnujesz z tego wszystkiego czym żyjesz i z jakichkolwiek emocji. On opiera się na tym, że czujesz i przeżywasz emocje, ale gdy tylko minie dana sytuacja Twój umysł wraca do spokojnego wyjściowego stanu.

Do stanu naturalnego. Do Pustki.

Stan oświecenia wiąże się z tym, że przeżywasz emocje, ale już rozumiesz, że nimi nie jesteś.

Dałem się kiedyś porwać ułudzie Autentycznego Postrzegania Świata, wyzwolenia się z ego i tych wszystkich innych kaznodziejstw. To wszystko jest fajne i pomaga Ci być wolnym człowiekiem, ale zaraz, zaraz ... Ty cały czas żyjesz w systemie.

No chyba, że mieszkasz w górskiej chatce na odludziu, całymi dniami medytujesz, zbierasz roślinki, obserwujesz przyrodę i jesteś samowystarczalny. I jesteś cały czas obecny poza słowami.

Ale skąd do cholery masz tam neta?

Rozumiesz już do czego zmierzam?

Wracając do Nadawania Znaczenia.

Wypracowałem pewien model, dzięki któremu możesz sprawić, że każda chwila Twojego życia będzie wyjątkowa. Po pierwsze musisz przejść przez to duchowe doświadczenie obecności, o którym mówi Zen. By zrozumieć, że to są tylko słowa i to jest tylko system i w żaden sposób Cię nie ograniczają.

Są tylko na tyle prawdziwe na ile pozwalasz im być. Ale o obecności już pisaliśmy i pisaliśmy. I pisaliśmy. Ile można.

I wtedy dopiero uzyskujesz znacznie świeższe spojrzenie na swoje życie.


Wstajesz rano. Zrób coś fajnego. Przeżywaj to. Ciesz się tym.

Robisz jajecznicę? Poeksperymentuj. Znajdź jakiś ciekawy przepis, puść sobie motywacyjną muzyczkę i nazwij ją Energetyczną Jajecznicą (okej, pamiętaj, jestem NERDEM, ja robię Jajecznicę KI albo Jajecznicę 11 Czakry – naprawdę never mind :). Rób ją zawsze jak będziesz potrzebował dużo siły na rozkręcenie pozytywnego dnia. I nadaj jej to znaczenie. Niech to będzie Twoja wyjątkowa jajecznica.

Pisząc te słowa przypomniałem sobie, że na blogu Michała Pasterskiego był artykuł, który traktował o tym jak możesz nadawać znaczenie temu czym się zajmujesz przez prosty zabieg lingwistyczny.

Ja mówię, idź dalej. Nadaj znaczenie całemu swojemu życiu.

Swojemu otoczeniu, zdarzeniom, z którymi się spotykasz na co dzień. Jeżeli tylko chcesz.

To wszystko zabawa językiem. Flirt z rzeczywistością, do którego Cię zapraszam. Dzięki niemu będziesz chodził uśmiechnięty od ucha do ucha i tyle razy śmiał się w ciągu doby, że zapomnisz o robieniu brzuszków. I tak będziesz miał kratę :)

Od teraz niech każdy Twój dzień będzie Twoimi urodzinami, każdy dzień Twojego związku będzie Walentynkami, a każdy dzień spędzony z Twoja mamą niech będzie Dniem Matki. To aż takie proste.

Zmieniając sposób myślenia o różnych rzeczach najzwyczajniej w świecie zmieniasz też swoje związane z nimi emocje. Zmieniając perspektywę absolutnie zmieniasz cały swój model emocjonalny.

Twój samochód może być dla Ciebie neutralnym przedmiotem, ale gdy zaczniesz nazywać go Demonem Szosy (no dobra, pod warunkiem, że nie jest Tico :P) Twoja kinestetyka z nim związana automatycznie się zmienia.

Kreuj swoją rzeczywistość. Stwórz sobie świat w jakim chcesz żyć i ciesz się nim.

Nadchodzą Dni Chwały :)



Jeżeli masz jakiekolwiek pytania odnośnie Nadawania Znaczenia to śmiało zadawaj je w komentarzach. Odpowiem na wszystkie a niebawem na blogu pojawią się inne artykuły poświęcone temu genialnemu podejściu.

19 komentarze:

N. pisze...

świetny artykuł. mój faworyt :)

Rafał Wołowicz pisze...

Hehe =) Widzę, że świetnie się bawiłeś pisząc ten artykuł. Podoba mi się ten "mix". Czasami czytając książki z tematyki duchowości miałem wrażenie do którego nawiązałeś...

No wszystko pięknie brzmi, ale przecież ja nadal żyję, tu gdzie żyję. I co ? Mam tak nagle wszystko porzucić i zostać "miastowym mnichem" ?

Poszedłeś w stronę "praktycznego" rozwoju i właśnie to jest najfajniejsze. To, że wyznajemy jakieś idee nie oznacza, że musimy się całkowicie od wszystkiego odciąć. Mamy normalnie funkcjonować i zmierzyć się z tym światem... Tyle, że to całość bazuje na trochę innym podłożu - na świadomości. I od razu sprawa wygląda inaczej.

Sęk w tym, że nauczyliśmy się nazywać rzeczy z biegu. Poniekąd automatycznie. Szary dzień jest zły, a słoneczny OK. Budzimy się rano, widzimy deszcz i od razu nasza energia zmierza ku zeru. Po Twoich "wyznaniach" widać, że wcale nie musi tak być.

Podjąłeś świadomy wybór i ewidentnie dobrze Ci z tym =)

Z każdego dnia można uczynić święto. To jest przesłanie, które "wyciągnąłem" z Twojego wpisu. I like it.

Dzięki śliczne =)
Pozdrawiam

Jakub Mikołajczak pisze...

Kiedyś byłem egoistycznym podrywaczem, związanym ze społecznością uwodzicieli. Potem przyszedł okres fascynacji rozwojem duchowym i zamieniłem się w mnicha-ascetę. Następnie pojawiło się w moim życiu coś takiego jak rozwój osobisty (dzięki Tobie Rafał między innymi) i doznałem pasji ciągłego działania.

Dopiero teraz wszystko zaczyna układać mi się w jedną, słuszną całość. Z wszystkiego czego się nauczyłem i dowiedziałem, biorę to, co uważam za najlepsze. Nie zamykam się w jednym świecie, tylko jestem otwarty na cały świat.

Myślę Rafał, że doskonale rozumiesz o czym tutaj piszę, bo jesteś chyba w podobnym miejscu - przynajmniej tak czułem czytając Twój artykuł.

Podejście o którym piszesz to... całkowita nowość. To coś, co ciężko znaleźć w jakichkolwiek książkach, bo nie bazuje na jednym, konkretnym spojrzeniu, tylko na bardzo szerokiej perspektywie postrzegania wszystkiego dookoła.

Z całego serca życzę Ci abyś trafił z tym przekazem do jak największej liczby ludzi. Każdy potrzebuje takiego podejścia - bez wyjątku. Napiszę to całkowicie poważnie - świat czeka na Ciebie przyjacielu, więc do dzieła :)

Pozdrawiam
Jakub Mikołajczak

Rafał Cupiał pisze...

Hej, witajcie :)

Po pierwsze dziękuję bardzo za komentarze, Wasze słowa na prawdę dużo dla mnie znaczą i cieszę się, że ten artykuł spotkał się z tak pozytywnym odbiorem :)

~N.
dzięki wielkie za pozytywny feedback!

~Rafał
Staram się świetnie bawić przez cały czas :) Nawet jak widzisz robiąc sobie śniadanie :P

Widzę, że mieliśmy tę samą refleksję pt. "jak to się wszystko ma do codziennego życia? Przecież cały czas istniejemy w systemie."

Jeżeli o mnie chodzi to przy nowych podejściach korzystam często z ekstremum. Idę w coś na maksa, ile tylko można, zauważam na ile korzystne jest takie postrzeganie świata i czy nic przypadkiem przez nie nie tracę a potem jakby wracam do punktu wyjścia biorąc ze sobą tylko to co mi się podobało i sprawiało, że żyłem efektywniej.

Jeżeli chodzi o kwestię nazywania rzeczy to jest dokładnie tak jak piszesz. Mamy wdrukowane imprinty kulturowe, które mówią nam przy jakiej pogodzie mamy być szczęśliwi, które dni są wyjątkowe, jakie spędzanie czasu jest wyjątkowe, kiedy wolno świętować i czuć się dobrze. Tyle, że nie musimy ich przestrzegać.

Mamy całkowitą wolność i odpowiedzialność je zmienić i nadawać swoim dniom takie znaczenie jakie sami chcemy!

"Z każdego dnia można uczynić święto." - dokładnie, nie można lepiej tego wszystkiego ująć i podsumować.

Dziękuję :)

~Kuba

Tak, doskonale rozumiem to o czym piszesz, ale ... :) musimy uważać na moment, w którym wszystko zaczyna się układać w jedną słuszną całość :)

Ponieważ nieraz już tak miałem, że uważałem, że moje poczucie rzeczywistości jest już słuszne i takie jak powinno być, a potem się okazywało, że albo zupełnie wywracałem je do góry nogami albo uzupełniałem o wiele nowych elementów, bo było "wybrakowane".

Więc nie można nigdy dać się porwać ułudzie, że teraz już budujemy słuszne postrzeganie świata. Bo może się okazać za pół roku, że przeskoczyliśmy to co myśleliśmy i czuliśmy i jesteśmy gdzieś indziej. Zupełnie dalej. Jeszcze szczęśliwsi, efektywniejsi i prawdziwsi.

Dlatego teraz daję sobie absolutną wolność rozwoju i zmiany :) Możliwe, że jeszcze wiele klocków dołożę do układanki a może kiedyś spotkam coś co ją rozsypie żebym mógł ułożyć jeszcze piękniejszą.

Sparafrazuję słowa, których często używasz Kuba, a które niesamowicie mi się podobają i bardzo rozwinęły moje podejście do życia: "pozostań uważny cokolwiek robisz i cokolwiek się dzieje".

Bardzo serdecznie dziękuję za dwa ostatnie akapity Twojego komentarza. Dorzuciłeś wiele cennego paliwa do mojego Motywacyjnego Pieca :)

W książce, która piszę dużo miejsca poświęcę właśnie połączeniu bycia uważnym i obecnym w swoim życiu z umiejętnością nadawania mu na nowo, świadomie znaczenia.

Pozdrawiam wszystkich serdecznie
i jeszcze raz dziękuję za komentarze :)

Radosław Keller pisze...

Kolejny świetny artykuł, czekamy na więcej :)

Warto dodać, że nie każdy potrafi zauważać piękno zwykłych chwil, a jeszcze mniejsza część z nich potrafi się tymi chwilami cieszyć.
Siedzenie na ławce w jesienny słoneczny dzień i rozmyślanie... dla mnie bajka :), ale wiele osób powie, że to zwyczajne nudy, "co w tym ciekawego", "jakbym był/była gdzieś w Egipcie to może i było by fajnie, ale tutaj...".

Ja np. w wolne soboty lubię nie robić nic. Taki mam plan i to sprawia mi przyjemność, cały dzień spędzam na krzątaniu się po domu, odpoczynku, czytaniu książki i gotowaniu.Idę rano do sklepu, nie spieszę się, stoję w ogromniej kolejce ze starymi dziadkami, obserwuję jak się denerwują jeden na drugiego, wpychają się w kolejkę, ja się nie denerwuję, śmieję się z tego :) Nie robię absolutnie nic co mogłoby wpisywać się w ramę pt. "pożyteczne" i robię to z pełną premedytacją.

Bartosz Jezierski - jezierskibartosz.pl pisze...

Hej,

bardzo dobry artykuł! Powiem szczerze, że właściwie to mam niemal identyczne podejśćie (nie chcę pisać, że na pewno identyczne, ale w większości pewnie tak :) ).

Dla mnie pustelnik-asceta to pewnego rodzaju legenda, zobrazowanie tego, do czego człowiek powinien dążyć - jednak jest to METAFORA, a nie coś o znaczeniu dosłownym. To tak, jakby Biblię odbierać dosłownie (co robi większość pseudo-katolików) i traktować ją jak książkę historyczną.

Jednak już jakiś czas temu rozmyślałem nad tym podejśćiem i po głębszej refleksji doszedłem do wniosku, że jest tutaj jedna pułapka - otóż w pewnym momencie może zdawać się nam, że jesteśmy "wolni", a nasz umysł jest czysty, a to, że np. mamy fajny dom i samochód jest wynikiem tylko tego, że po prostu możemy sobie na to pozwolić i mamy ochotę mieć te rzeczy, podczas gdy moglibyśmy żyć bez nich - a tak NAPRAWDĘ może być to efekt np. nieuświadomionego emocjonalnego przywiązania.

Chodzi mi o to, że czasami możemy zatrzymać się wpół drogi do wolności, bo nie będziemy potrafili zrzucić kotwic. A cały sęk w tym, że gdy zrzucimy kotwice, to jeszcze bardziej bogaty świat stanie przed nami otworem! Bo nie dość, że będziemy mogli doświadczać tego, co jest naprawdę (a nie emocjonalnych iluzji narzuconych przez umysł), to na dodatek będziemy mogli sami tworzyć iluzje, wedle uznania, potrzeby czy chęci - zdając sobie z tego w pełni sprawę. A tworzenie iluzji wedle własnej woli jest bardzo fajne :)

Ja mogę to porównać do stworzenia własnej sztuczki magicznej, bo tak naprawdę iluzja karciana jest dla mnie w samych zasadach niemalże identyczna z iluzjami umysłu - znasz mechanizm, znasz "sekret", wiesz jak to działa, a efekt dla Ciebie (i dla innych) jest czymś zupełnie innym, czymś wyjątkowym, magicznym. Inni widzą to, co chcą widzieć (albo to, co mogą dostrzec), jednak nie wiedzą lub jedynie się domyślają, że za tym może kryć się coś więcej. A Ty wiesz, o co w tym wszystkim chodzi i na Twojej twarzy po prostu pojawia się ogromny uśmiech =)

Dzięki za artykuł!
Pozdrawiam,
Bartosz Jezierski

Jakub Mikołajczak pisze...

Kurczę i znowu muszę napisać: masz rację. Świetnie uzupełniłeś mój komentarz stwierdzeniem, że musimy uważać na moment kiedy wszystko układa się w słuszność - dzięki za przypomnienie o tym.

Trzymam kciuki za książkę i wierzę, że okaże się wartościową i inspirującą lekturą!

Rafał Cupiał pisze...

Hej

~Radku

A paradoksalnie wszystko co robisz w swoje "wolne" soboty przyczynia się do rozwoju Twojej świadomości i zwiększenia poczucia satysfakcji z życia. Zatem i krzątanie się po domu i odpoczywanie, i czytanie książek, i gotowanie, i nawet stanie w kolejce jest niesamowicie pożyteczne dla wzrastania Twojej duchowości.

Ja już dawno temu stwierdziłem, że w moim świecie przestaje istnieć coś takiego jak "muszę". Wszystko co robię, robię bo chcę, bo sprawia mi to przyjemność, bo się w ten sposób realizuję. Bo mam z tego fun.

Przecież życie jest tak niesamowicie, ogromnie ciekawe, że każdego dnia można robić setki wspaniałych rzeczy, jest milion możliwości na uzyskanie finansowej niezależności, jest tyle milionów ciekawych ludzi, z którymi można realizować każdy swój dzień.

Ahhhh :) Codzienność to poezja!

Każdy ma absolutne prawo czuć się tak jak chce zawsze i każdego dnia żyć pełnią chwili.

Jakiś czas temu spotkałem się z propozycją sformułowaną przez Thich Nhat Hanh: "oddychaj, uśmiechnij się i zwolnij". I od tamtej pory codziennie się do niej stosuję. I jakość mojego życia uległa ogromnej zmianie.

Wszystko co robię staram się robić uważnie i obecnie. I tak samo cieszy mnie prowadzenie coachingu, zabawa na imprezie, trening na siłowni jak i robienie herbaty czy spokojny spacer w parku.

Bardzo dzięki za komentarz!



~Bartek

Co do literalnego pojmowania Biblii to "pobawił" się w to trochę Richard Dawkins, czego efekty można znaleźć w kilku rozdziałach jego książki "God Delusion" (jak zawsze przy tym temacie, ani nie wychwalam, ani nie krytykuję - to jest bardziej kwestia uzyskania dodatkowej perspektywy i skonfrontowania jej z własnym postrzeganiem świata, osobiście podejście Dawkinsa jest nieco niespójne z moją interpretacją rzeczywistości :P).

Wydaję mi się, że duża część wyznawców różnych religii nigdy nie zdała sobie trudu zagłębienia się dokładnie w treść ich świętych ksiąg, zapoznania z innymi dziełami, badaniami, rozprawami poświęconymi tematyce ich wyznania. Najzwyczajnie po to by skonfrontować swoje poczucie rzeczywistości.

I by dojść do świadomej wiary. Zamiast niewolniczej.

Ale to jest odrębny zagadnienie.

Wracając do tematu.

Zgodzę się z Tobą, że droga do wolności wiedzie przez uświadamianie sobie, a następnie zrzucanie jak największej ilości definiujących naszą rzeczywistość kotwic.

Tylko w taki sposób możemy zbliżać się do autentycznego postrzegania świata.

Jednak tutaj rodzi się pewne pytanie. Na ile jesteśmy w stanie odbierać świat obiektywnie?

Przecież cała otaczająca nas rzeczywistość dociera do nas przez nasze zmysły i tak na prawdę jest reprezentowana w naszych mózgach. Przykładowo, przecież obraz, który widzimy jest "konstruowany" na naszym płacie potylicznym po podwójnym jego obróceniu (w uproszczeniu :).

Myślę, że to ciekawy temat na dyskusję a może nawet na kolejny artykuł :)

Bardzo ciekawa metafora z magicznymi sztuczkami. Myślę, że można to tak określić. Oczyszczamy się ze wszystkich iluzji ograniczających nasze postrzeganie świata i definiujących naszą rzeczywistość.

Uzyskujemy czyste spojrzenie i obecność.

Tworzymy świadomie nowe iluzje, znaczenie i definicje, z którymi żyje nam się dobrze, jesteśmy szczęśliwi i bawimy się świetnie każdego dnia :)

Swoją drogą sam ostatnia zaczynam wracać do mojej dawnej pasji jaką jest mentalizm oraz hipnoza :)


~Kuba

Trzymaj mocno aż zbieleją knykcie :)!

Jeszcze dużo pracy i redakcji mnie czeka zanim ujrzy światło dzienne :) Ale wierzę, że warto!



Pozdrawiam wszystkich serdecznie i jak zawsze bardzo dziękuję za komentarze!

Anonimowy pisze...

Hmm.. Po pierwsze naprawdę się cieszę, że są tacy ludzie jak Ty Rafał, jak Rafał Wołowicz, jak Michał Pasterski, jak Bartek Jezierski, Kuba Mikołajczak i inni których nie znam, a którzy na pewno wnoszą również wiele.. Pomimo faktu że generalnie informacji jest wszędzie zwyczajnie już za dużo i nie ma możliwości wszystkiego śledzić (nawet się nie powinno) to naprawdę czasem warto, chociażby właśnie po to żeby znaleźć wasze artykuły.

Co się tyczy już stricte artykułu i komentarzy to zastanawia mnie jedna rzecz. Jeżeli dobrze zrozumiałem to mowa tutaj jest o stworzeniu hybrydy "obecności" z takim przeramowaniem świata aby każdy dzień był wyjątkowy, aby każda czynność wykonywana w każdych warunkach była wyjątkowa, aby te warunki były zawsze wyjątkowe. Zalatuje mi troszke utopią.:) Aczkolwiek.. Samo dążenie ku temu wydaje się być sprawą naprawdę świetną.

Tak jak Ty Rafał piszesz np o tym, że tworzysz sobie swoje własne określenia, bawisz się tym, wymyślasz nazwy dla czynności po to aby nie wydawały się tak prozaiczne, aby nie wydawały się zwykłe. Aby dostarczały pozytywnych emocji. Bo rozumiem, że o to tutaj w tym wszystkim chodzi, prawda?

Tylko teraz pytanie, czy siłą rzeczy tak jak pisał Kuba.. Czy w jakiś sposób te kotwice nie tworzą czegoś na kształt "magicznych okularów"? Na dobrą sprawę chyba nie ma w tym nic złego, bo przecież przyczynia się to do tego, że żyjemy bardziej pozytywnie i radośnie. Ale czy w ogóle jest to realne? Czy dziesiąty "dzień Nerda" będzie tak samo fajnym dniem jak setny? Czy rutyna nie zabija tych Twoich wyobrażeń?


Pozdrawiam serdecznie:)
SteV

Grzegorz :: programowanierozwoju.pl pisze...

Zacytuję Cię, Rafale - "good shit". Podoba mi się kawałek o tym, by nie rezygnować z gry.

Jakiś czas temu złapałem się na tym, że we wcześniejszych latach zakochiwałem się bardzo szybko, motylki w brzuchu, to wszystko było takie słit och ach. Ale potem bolało, bo moje umiejętności interakcji z kobietami były na poziomie zero (jak nie niżej).

Była w tym jednak pewna magia, którą wspominam do dziś. Gdy zaczęło się zdobywanie wiedzy o nich, umiejętności, zaczęło się NLP, zaczęło się wywieranie wpływu, potem doszło The Work, zrozumienie procesu zakochiwania się, zrozumienie, że mogę się zakochać nawet w 90 letniej babci... Całość straciła sens.

Była kontrola, była odpowiedzialność za siebie, były możliwości. Ale odeszła magia, która właśnie spowodowana była tą właśnie przypadkowością, nieświadomością procesu, tym że byłem postacią w grze, a nie graczem. To było smutne.

W tej chwili staram się z tego wyjść, chociaż nie do końca mi się udaje - czasem po prostu za duża świadomość mi przeszkadza i robi się to sztuczne. Ale ciągle szukam złotego środka z nadzieją, że nie przegiąłem :)

Z drugiej jednak strony daje mi to możliwość tworzenia urodzin, świąt itp kiedy chcę. Skoro wiem, jak to działa, to mogę to robić codziennie. Tylko nie zawsze się chce i nie zawsze wychodzi.

Właśnie miałem pisać wpis na swoim blogu odnośnie tego, jak działają święta, jak społeczeństwo samo się nakręca i wierzy, że może się cieszyć tylko w wigilię i swoje urodziny. Zabieram się.

Rafał Cupiał pisze...

Stev

Dzięki za miłe słowa. Również odczuwam wdzięczność za te wszystkie bogate osobowości, które wnoszą w świat rozwoju swoją interpretację rzeczywistości, swoje podejścia i przemyślenia po to, by wszyscy mogli z nich garściami korzystać.

Jestem również wdzięczny za takich ludzi jak Ty Stev, których każdy komentarz jest wartościowy i świadomy i skłania nas do rewidowania swojej interpretacji świata.

Hybryda - tak. Sam często nazywam to hybrydą. Ale nie do końca taką jak napisałeś. Obecność jest dla mnie stanem świadomości zewnętrznej i wewnętrznej. Staram się go utrzymywać przez cały dzień. Do tego dochodzi stan Pustki, czyli oczyszczenia się ze wszystkich wspomnień i interpretacji rzeczywistości, którego doświadczam albo podczas medytacji albo na kilka minut kilka razy w ciągu dnia. Czasem częściej, czasem rzadziej.

Pozwala mi on zrozumieć, że cały świat idei jest tak na prawdę umowny.

Jeżeli natomiast chodzi o przeramownie świata to ja rozumiem to trochę inaczej. To nie jest tak, że staram się żeby każdy dzień był wyjątkowy. Albo żeby każdy dzień był specjalny.

Ja każdego dnia jestem uważny. Każdego dnia staram się utrzymać shoshin, czyli umysł początkującego. Jest to podejście, które opiera się na założeniu, że każdą czynność jaką wykonujesz, wykonujesz ze zdziwieniem, podziwem i ciekawością tak jakbyś wykonywał ją pierwszy raz w życiu.

Wtedy w pełni ją przeżywasz. Wtedy jest prawdziwie unikalna.

Więc jeżeli utrzymuje obecność przez większość dnia, uważność wobec tego co robię i do tego praktykuję shoshin to każdy dzień i każda chwila jest wyjątkowa i unikalna.

I nie muszę dodawać jej żadnego ideowego znaczenia, ani jej nazywać, ani definiować.

Nie jestem oczywiście w stanie utrzymać ani obecności ani uważności przez cały czas. Ale dążę do tego etapu. I tak jak napisałeś: sama podróż tam jest świetna.

Wymyślam nazwy i nadaję znaczenie nie po to, żeby czynności nie wydawały się prozaiczne i zwykłe. Bo gdy jest się uważnym nic nie jest zwykłe. Wszystko jest unikalne. Zmywanie naczyń gdy się na nim koncentrujesz sprawia Ci przyjemność i jest wspaniałym przeżyciem.

Ja nadaję znaczenie po to żeby jeszcze lepiej się bawić, żeby poruszać się w świecie idei tak jak mi to pasuję żeby się cieszyć i robić fun :)

Magiczne okulary? Oczywiście, że tak :) Ale... jeżeli postrzegamy świat przez pryzmat słów i idei to zawsze postrzegamy go przez magiczne okulary.

Czasem sprawiają, że bawimy się świetnie i czujemy dobrze a świat jest pięknym miejscem z życzliwymi ludźmi. Czasem sprawiają, że czujemy się podle a świat jest złym miejscem, pełnym niegodziwców.

Każda interpretacja świata jest magicznymi okularami. Przez pryzmat idei nigdy nie postrzegasz świata takim jaki jest bo to doświadczenie jest poza słowami.

Mi chodzi o to, żeby te okulary wymienić na ciekawsze. Takie, które nam pasują. Ale jednocześnie takie, w których możemy poruszać się swobodnie w systemie społecznym.

Nie robię Stev 10 dni Nerda pod rząd. Często eksperymentuje i wymyślam, bawię się znaczeniami. Czasem po prostu jestem obecny i dzień i tak jest wyjątkowy.

Gdy jest się uważnym nie ma rutyny. Bo żadna chwila przenigdy się nie powtórzy.

Pozdrawiam serdecznie :)

Rafał Cupiał pisze...

Grzegorzu

Wiesz co? Ja już jakiś czas temu odszedłem od procesowego pojmowania miłości. Po prostu jest niespójne z moim postrzeganiem świata. Zdaję sobie sprawę, że można pokusić się o przełożenie każdej myśli i emocji na procesy ale pytanie brzmi po co?

Poza tym pomimo całego postępu dzisiejszej neurologii kwestia intuicji i emocjonalności cały czas nie jest do końca wyjaśniona. Ucieka ograniczonym logicznym i technicznym definicjom. Ucieka racjonalności.

Zapoznanie się z ideami fizyki kwantowej doszedłem do wniosku, że nie jesteśmy w stanie objąć wszystkiego naszym logicznym umysłem i aktualnym, racjonalnym postrzeganiem świata. Że musimy wyjść poza ten umysł by zrozumieć niektóre kwestie.

Takie jest też wykorzystanie koanów w zen, by je zrozumieć trzeba wyjść poza logiczny umysł.

Moim zdaniem również istotne jest odróżnienie emocji zauroczenia od duchowego uczucia zakochania. Jeżeli jestem uważny tworząc każdą relację, każda relacja jest na swój sposób doskonała. Pełna miłości i współczucia. Po prostu taką interpretację świata przyjmuję.

Na tej samej zasadzie zakochuję się uważnie i świadomie. Gdy jesteś świadomy nie możesz cierpieć. Akceptujesz swoje uczucia i emocje. Wszelkie cierpienie pochodzi z braku akceptacji momentu. Z walki z teraźniejszością.

Cierpienie pochodzi z faktu, że ktoś nagle okazuję się inny niż jakaś nasza jego projekcja. Mieliśmy jego obraz w swojej głowie a tutaj nagle jest inną osobą. Zaakceptowanie drugiej osoby bez względu na wszystko sprawia, że nie możemy cierpieć. Nikt nie może nas skrzywdzić.

Jeżeli ktoś nas rzuci, rozstanie się z nami to cierpimy bo mamy te wszystkie piękne wspomnienia i wszystkie te halucynacje przyszłości. Myślimy, że druga osoba POWINNA być teraz z nami. MUSI być z nami.

Ale nie jest. Nie możemy tego zaakceptować i cierpimy walcząc z momentem. Akceptacja prowadzi do zakończenia cierpienia. Ale akceptacja nie jest biernością bo wiąże się zawsze z właściwym działaniem.

:)

Popłynąłem :)

Jeżeli chodzi o miłość to porzuć technologie na rzecz podejścia i świadomej komunikacji - moja propozycja.

Bardzo podoba mi się interpretacja świata i miłości zawarta w ebooku Kuby Mikołajczyka - Uważność w miłości. Szczerze polecam. To krótki ebook, ale moim zdaniem bardzo użyteczny.

Zresztą pojawiałeś na blogu Kuby (wszyscy liczymy na jak najszybszą reaktywację :) więc mniej więcej znasz jego podejście do świata i miłości. Uważność i świadomość.

Jak pisałem powyżej ani świąt ani urodzin nie praktykuję codziennie. Czasem po prostu jestem obecny :)

Czekam na Twój artykuł, możesz nawet wrzucić tutaj linka do niego żeby zainteresowani dyskusją mogli zapoznać się z kolejną perspektywą postrzegania tego ciekawego tematu.

Pozdrawiam serdecznie!

Anonimowy pisze...

Dzięki za odpowiedź i poinformowanie na maila Rafał. Cóż za troska o czytelników! Rzadko spotykane, jestem pod wrażeniem i bardzo mi miło..:))

Rozumiem już teraz co miałeś na myśli. Bardzo się ciesze, że dokładniej to wyjaśniłeś. Takie podejście jest ekstra, chociaż niewątpliwie wymaga pracy nad sobą. Domyślam się jednak, że warto.;)

Miałbym prośbe. Dość często odwołujesz się Rafał do tematyki Wschodu. Medytacja, buddyzm, Zen, shoshin.. Czy z własnego doświadczenia byłbyś w stanie coś ciekawego polecić? Zakładam, że masz obeznanie w tym temacie. Byłbym bardzo wdzięczny.

Poruszyliście z Grześkiem ciekawy temat. Miłość w kontekście wiedzy o ludzkich reakcjach psychologicznych, programowaniu NLP itp. Sam zastanawiałem się kiedyś czy jest to atut czy może raczej przekleństwo. Wasza dyskusja rzuciła trochę światła na te sprawe.

Postanowiłem również przeczytać ebooka Kuby. Na początku troszke mierził mnie tytuł. "..jak kochać aby nie cierpieć". Jakoś tak automatycznie podświadomie mi to się nie zgadzało... Bo zawsze uważałem, że żeby prawdziwie pokochać to trzeba być prawdziwie wrażliwym na wszystkie emocje. Również a nawet szczególnie na te krzywdzące, takie właśnie jak cierpienie. Bo jeżeli przynajmniej raz się prawie nie wykrwawi na śmierć z bólu utraconej/niespełnionej miłości to nigdy nie doceni się jej znaczenia.. Paradoksalnie wdzięczny jestem losowi, że mi się to przytrafiło. Bo inaczej wątpie, że teraz wiedziałbym jak ważna jest miłość w moim życiu.:) Aczkolwiek po przeczytaniu tej dyskusji nabrałem jednak chęci, żeby zwalczyć moje uprzedzenie i przekonać się co też dokładnie Kuba ma tam na myśli.;)

Również pozdrawiam serdecznie,

Wesołych Świąt życze!

SteV

PS> Dobry czas, żeby spróbować stać się lepszym człowiekiem..;)

Rafał Cupiał pisze...

Warto :)!

Co masz na myśli Stev pisząc coś ciekawego? Chodzi Ci o różne wschodnie filozofie? Konkretnych mistyków, nauczycieli i myślicieli? Czy o książki, filmy, ewentualnie szkolenia?

Najbardziej interesuję się różnymi szkołami zen, buddyzmem tybetańskim, różnymi metodami medytacji i pracy z umysłem zaczerpniętymi ze wszystkich odmian buddyzmu. Nieco mniej taoizmem i konfucjanizmem, hinduizmem i niektórymi ciekawymi zagadnieniami shintoizmu.

Polecam Ci szczególnie następujące książki:

Shunryu Suzuki "Umysł zen, umysł początkującego"
Charlotte Joko Beck "Żywy zen, nic niezwykłego"
Alan Watts "Droga zen"
Seung Sahn "Kompas zen"
książki Thich Nhat Hanh - min. "Cud Uważności"

Z zen jest ten "problem", że dla początkujących literatura z tego zakresu może być odpychająca i niezrozumiała. Trudno się czyta większość pozycji jeżeli nie myślimy na co dzień na poziomie koanów. Dlatego z powyższych pozycji polecam "Kompas Zen", pozycja prosta, jasna z poczuciem humoru. Zresztą mistrz Sahn jest bardzo pozytywną postacią z ogromnym poziomem zrozumienia i spójności co widać po wszystkich jego wystąpieniach i szczerym uśmiechem z jakim odpowiada na wszystkie pytania.

Hahn prezentuje wietnamską szkołę zen. Piszę w sposób prosty, zrozumiały, który ze mną np. bardzo rezonuje.

Swoją drogą Osho poświęcił wiele swoich wykładów objaśnianiu idei zen. Zostały one spisane przez jego uczniów, tak jak i inne jego mowy i są dostępne w postaci ebooków i książek. Wspominam o tym gdyż uważam, że objaśnienia Osho w tym temacie są genialnie proste, obrazowe i zrozumiałe.

Sam dużo lepiej zgłębiłem zen właśnie dzięki wykładom Osho.

Skoro już przy Osho i przy duchowości jesteśmy mogę również szczerze polecić książkę: "Zaratustra - bóg, który tańczyć potrafi". Są to komentarze Osho do "Tako rzecze Zaratustra" Nietzsche'go. Bardzo głębokie i ujmujące pojmowanie całej duchowości, życia, radości, szczęścia, spokoju wewnętrznego i miłości.

Bardzo rezonujące ze mną i z moim postrzeganiem świata.

Spotkałem się również kiedyś z bardzo ciekawym ebookiem "Okiem śpiącego Buddy" i mogę również go polecić.

Jeżeli chodzi o neurologiczne i kliniczne efekty wykorzystania medytacji to zabieram się właśnie za książkę "Powrót do zmysłów" C. i S. Block'ów.

Jeżeli jesteś zainteresowany właśnie naukowym podejściem do użyteczności technik medytacyjnych to prawie 600- stronicowe "Clinical Handbook of Mindfulness" :) znajdziesz tam bardzo dużo badań neurologów, neurobiologów i psychologów klinicznych na temat zastosowania medytacji uważności przy terapii różnych zaburzeń psychicznych jak i leczeniu chronicznych schorzeń. Zawarto w tej książce również opis wpływu jaki praktyka uważności wywiera na funkcjonowanie mózgu osób "zdrowych" i w jaki sposób przyczynia się do ich rozwoju kognitywnego.

To tyle :) Na necie znajdziesz masę materiałów dotyczących mindfulness i zazen. Szczerze polecam obie formy medytacji.

Rafał Cupiał pisze...

Myślę, że temat miłości, podejścia do miłości, związków i rozstań to w kontekście całej wiedzy rozwojowej, emocjonalnej, psychologicznej i duchowej niesamowicie ciekawy i obszerny temat, który po pierwsze skłania to refleksji i idealnie nadaję się do dyskusji a po drugie prawdopodobnie zawsze będzie budził liczne kontrowersje i sprzeczne opinie.

Szczerze polecam ebooka Kuby. Sam go sobie odświeżę w te święta, nie jest przecież za długi :)

Myślę, że Kubie chodziło bardziej o uważne kochanie i uważne cierpienie. O nie zespalanie się z cierpieniem i nie tracenie przez nie obecności. W ten sposób przeżywasz wszystkie emocje, ale jesteś jakby poza nimi, obserwujesz je, jesteś zakorzeniony w sobie.

I czujesz ten dobry smutek zamiast tego toksycznego. Ten dzięki, któremu wzrastasz. Ten, dzięki któremu wiesz, jak ważna jest miłość w Twoim życiu.

Jak przeczytasz ebooka to napisz proszę jak Ci się podobał i jak go odbierasz. Jestem bardzo ciekaw Twojej refleksji.

Dzięki za komentarz :)

Udanych i radosnych Świąt!

PS> Każdy czas jest dobry by stawać się lepszym człowiekiem :)

Rafał Cupiał pisze...

Co do źródeł to dodam jeszcze, że na początek nie polecałbym paradoksalnie książki "Umysł zen, umysł początkującego" bo jest to lektura, relatywnie dosyć trudna.

Na początek przygody Zen poleciłbym raczej właśnie "Kompas Zen". Bardzo przyjemnie się czyta.

Co do źródeł video to szczerze polecam: "Mindfulness and the Brain Course", seminarium (około 10 godzin) prowadzone przez specjalistę w dziedzinie neuroscience, neurobiologi, psychiatrii klinicznej oraz przed doświadczonego nauczyciela buddyjskiego. Ten duet podsumowuje świetnie tytuł pierwszej części seminarium: "Buddha meets neuroscience" :)

Pozdrawiam serdecznie
Radosnych Świąt :)

Dulcynea z Toboso pisze...

Uczę się, ciągle się tego uczę...
świetny artykuł!

Rafał Cupiał pisze...

Dzięki wielkie! :)

I trzymam kciuki :)

Rafał Cupiał pisze...

I jeszcze parę pozycji, których co prawda póki co nie czytałem, ale które najczęściej są proponowane osobom, które chcą rozpocząć swoją przygodę z buddyzmem, albo po prostu zapoznać się z jego ideami.

Zamierzam je przeczytać prawdopodobnie w tym roku :)

A oto i one:

- The Buddha and His Teachings, edited by Samuel Bercholz and Sherab Chodzin Kohn

- Buddhism for Beginners, by Thubten Chodron

- The Heart of the Buddha's Teaching, by Thich Nhat Hahn

- Open Heart, Clear Mind, by Thubten Chodron

- A Path With Heart, by Jack Kornfield

- What the Buddha Taught, by Walpola Rahula

Pozdrawiam serdecznie :)

Prześlij komentarz

Komentujcie proszę albo zalogowani (Google, TypePad, OpenID, AIM etc.) albo korzystając z opcji Komentarz jako: Nazwa/adres URL.

Możecie wpisać imię (imię, nazwisko, nick) a adres URL pominąć.

 
Design by ThemeShift | Bloggerized by Lasantha - Free Blogger Templates | Best Web Hosting