Ten artykuł jest nieco dłuższy :)
Wierzę jednak, że podejście w nim opisane może całkowicie odmienić jakość Twojego życia.
Wierzę jednak, że podejście w nim opisane może całkowicie odmienić jakość Twojego życia.
Zastanów się.
Czemu robisz to co robisz?
Czemu spędzasz swoje życie w taki, a nie inny sposób?
Czemu masz takie marzenia i cele jakie masz?
Co jest źródłem Twoich akcji i zachowań?
1. Uczucie wybrakowania i wewnętrzny naprawiacz
Zauważyłem, że wiele osób podejmuje działania w swoim życiu zmierzające do naprawiania siebie. Wychodzą z pozycji, w której w pewnym sensie są wybrakowani, uszkodzeni, niekompletni.
Ogromna część rozwoju osobistego, samoaktualizacji i treningu motywacji opiera się również na założeniu, że jesteś niedoskonały. Że czegoś Ci brakuje. Że nie jesteś odpowiedni taki jaki jesteś.
Że musisz wyskoczyć z boksa, musisz poszerzać swoją strefę komfortu, musisz uczyć się nowych rzeczy, musisz się rozwijać.
Musisz, musisz, musisz.
Zawsze jest coś do naprawienia. Zawsze jest coś do ulepszenia. Zawsze jest to poczucie chęci udoskonalania.
Pytanie brzmi: jakie jest źródło?
Wiele osób tworzy związki bo czuje się samotnymi. Czuje się źle i podle samemu, odczuwa smutek i odosobnienie. Potrzebuje drugiej osoby, potrzebuje wsparcia, potrzebuje ciepła, potrzebuje akceptacji.
Potrzebuje.
Wiele osób podejmuje się określonej pracy albo uczy pewnych rzeczy, żeby się ulepszyć.
Teraz jest źle! Ale to naprawię! Pokażę im! Będę doskonały, będę lepszy, będę w końcu ku*** szczęśliwy!
Głównym zadaniem układu tożsamości jest utwierdzenie Cię w przekonaniu, że jesteś zupełnie odrębną jednostką, oddzieloną od otaczającego Cię świata. W ten sposób funkcjonowanie układu tożsamości pozwala nam budować struktury społeczne. Kreować społeczeństwo. Budować system.
Oddzielne jednostki porozumiewają się ze sobą i łączą w związki, rodziny, grupy społeczne, społeczeństwa, narody, kultury etc.
Układ tożsamości jest więc w pewnym sensie Twoim narzędziem komunikacyjnym, pozwalającym Ci odnaleźć się w świecie socjalnym. Skoro jesteś odrębny, jesteś rozpoznawalny - można przydzielić Ci odpowiednie role społeczne.
W jaki sposób najlepiej utwierdzić istotę ludzką w przekonaniu o jej odrębności od otaczającego ją świata?
Poprzesz pokazanie jej, że jest uszkodzona i niedoskonała.
Absolut nie może być uszkodzony, pełnia nie może być niedoskonała.
Odrębna jednostka może i dlatego musi być uzależniona od systemu.
Bo z uszkodzenia powstają potrzeby. System socjalny je kreuje, a następnie sam daje Ci możliwości ich zaspokajania. Błędne koło.
Tkwiący w Twoim układzie tożsamości depresor wmawia Ci, że jesteś niekompletny i potrzebujący. Uniemożliwia Ci zaakceptowanie tego jaki jesteś. Po prostu.
Blokuje Ci dostęp do Twoich pełnych wewnętrznych zasobów i Twojego naturalnego działania.
Użala się również nad jakością Twojego życia. Przecież zawsze może być lepsze. Zawsze znajdzie się ktoś kto więcej osiągnął, ma coś więcej, jest ładniejszy, mądrzejszy, zabawniejszy, bogatszy etc.
Depresor żywi się porównaniami. Bo tylko z porównania się mogą wyniknąć kompleksy. A porównywać można wyłącznie odrębne, niedoskonałe byty.
Wiele osób tkwi w błędnych kołach depresora, nieustannie użalając się nad sobą i swą marną egzystencją.
Kolejnych przechwytuje tkwiący w ich osobowości fikser. Fikser chce naprawiać.
Muszę mieć dobry związek, wtedy będzie okej.
Muszę być umięśniony, bogaty, mieć szanowaną pracę, tytuł naukowy, muszę, muszę, muszę, muszę jeść zdrowo, muszę kontrolować swoje emocje, muszę codziennie biegać.
Przez Twój umysł codziennie przepływają setki myśli. I to jest zupełnie naturalne.
Myśli:
- jestem zaniedbany
- brakuje mi pieniędzy
- muszę zacząć biegać
- chcę dobrze wyglądać
- chcę dostać tą pracę
... same w sobie są naturalne. Po prostu. Przepływają przez Twoją głowę. I tyle.
Cudownie, że są - możesz czerpać z nich feedback.
Jestem zaniedbany? Hm no rzeczywiście może tak być, okej zacznę biegać./Niee to bulshit, jest okej.
Ale myśli po prostu przepływają.
Ptak przelatuje przez bezchmurne niebo. Nie pozostawia śladu.
"Problem" powstaje w momencie, w którym Twoje naturalne myśli zostają przechwycone przez Twój układ tożsamości. I opowieść zaczyna się zapętlać. Tworzą się wewnętrzne historie, które Cię blokują i sprawiają, że cierpisz.
Myśl "chcę dobrze wyglądać" przejęta przez układ tożsamości sprawia, że czujesz się uszkodzony. Musisz zacząć dobrze wyglądać, wtedy będziesz czuł się dobrze. Musisz!
Fikser zaczyna tworzyć opowieść.
"Nie wyglądam dobrze, jestem nieatrakcyjny, ludzie mnie nie lubią, nikomu się nie spodobam, nie zbuduję trwałego pięknego związku, to dlatego, że moi rodzice o mnie nie dbali, nie miałem kasy na zdrowe odżywanie, teraz wszystko jest bez sensu".
Myśl: "chcę dobrze wyglądać" zapętla się. Zapycha Twój umysł. Sprawia, że Twoje ciało jest napięte. Czujesz się fizycznie nie najlepiej.
Ucisk w klatce piersiowej, spięte plecy, płytki oddech, skurcz żołądka, zaciśnięte gardło – znasz to?
Twój umysł tworzy rozbudowane opowieści wokół przechwyconej myśli, dodaje setki interpretacji.
Czujesz się uszkodzony i musisz się naprawić.
Ludzie podejmują masę akcji pod wpływem poczucia braku kompletności. Zamykają się w otwartej pętli ciągłego ulepszania, która nie przynosi im spokoju szczęścia i satysfakcji.
W momencie, w którym osiągną to co zamierzyli, depresor podsunie im kolejne niedoskonałości a fikser kolejne cele.
I staną się niewolnikami ciągłego, podświadomego podwyższania swoich standardów. Niewolnikami swojego rozwoju.
Cały system socjalny opiera się na założeniu, że jesteś wybrakowany. Że musisz coś osiągnąć, zdobyć, uzyskać. Musisz robić coś żeby być jakimś.
Musisz chodzić na studia, żeby być mądrym, musisz robić określone rzeczy, żeby być dobrym człowiekiem etc.
Jak wyrwać się z tej otwartej pętli ciągłego doskonalenia?
Są różne drogi uzyskania wglądu do swojej prawdziwej natury.
Proponuję rozpocząć praktykę medytacji i pracy z własnym umysłem. Możesz zacząć korzystać z opisanego przeze mnie w jednym z poprzednich artykułów MAPOWANIA. We wpisach poświęconych praktycznej duchowości oraz medytacji znajdziesz dużo technologii, które pozwolą Ci odzyskać ten wyzwalający, naturalny stan bycia.
W pewnym momencie pracy z własnym umysłem po prostu to poczujesz. Doświadczenie zaczyna się tam gdzie kończą się słowa.
Zrozumiesz, że jesteś doskonały taki jaki jesteś. Że jesteś kompletny. Że absolutnie niczego Ci nie brakuje.
Że Twoja prawdziwa natura zawiera zarówno Twoje "wady" jaki i Twoje "zalety". Zawiera zarówno lenistwo jak i pracowitość. Zawiera wszystkie Twoje emocje. Złość i życzliwość. Że Twoja prawdziwa natura jest pełna.
Jesteś kompletny.
Teraz.
Zaakceptuj to. Zaakceptuj siebie takiego jakim jesteś.
Bądź w pełni uważny. Koncentruj się na doznaniach zmysłowych. Dostrajaj się do zapachów, dźwięków, dotyku, tego co widzisz, do smaku jedzenia. Dzięki temu uzyskasz obecność i to trudne do opisania słowami doświadczenie kompletności. I akceptacji.
Po prostu.
2. Pułapka bierności
W tym momencie może czekać na Ciebie pewnego rodzaju pułapka. Pułapka związaną z tym, że skoro akceptujesz siebie w pełni takim jaki jesteś, to może nie ma sensu już nic więcej robić?
Jest dobrze tak jak jest. Po co więc ruszać tyłek by coś osiągnąć, coś zdobywać, czymś się bawić i cieszyć?
Pułapką zwana biernością.
Wiele osób zajmujących się praktyczna duchowością przez nią przechodzi. Sam miałem z nią do czynienia :)
Skoro czułem się rewelacyjnie sam ze sobą, po co miałem robić cokolwiek więcej ze swoim życiem?
Skoro picie herbaty albo robienie kanapki może być tak niesamowitym zmysłowym i duchowym przeżyciem, gdy jest się uważnym i obecnym - po co mam robić coś więcej?
„Już wszystko mam. Mogę sobie siedzieć i medytować i jest okej :)”
Źródłem takiego stanu mentalnego jest fakt, że w momencie w którym akceptujesz siebie w pełni i nie musisz już nic naprawiać ani udowadniać, nagle rozpływa się Twój system priorytetów, który został wpojony Ci po części przez programy socjalne, a po części przez Twoje własne mentalne oprogramowanie fiksera, który nieustannie chciał coś ulepszać i naprawiać.
Czy praktyczna duchowość oznacza bierność?
Czy oznacza po prostu zaakceptowanie rzeczy takimi jakie są i nie robienie już nic więcej?
Nie. Absolutnie.
3. Właściwe działanie
Akceptacja oznacza właściwe działanie.
Kwestia jest taka, że w momencie uzyskania dostępu do Twojego duchowego rdzenia, duchowego centrum, całkowicie zmienia się źródło Twoich akcji. A razem ze źródłem odmienia się również absolutnie jakość ich realizacji.
I jakość całego Twojego życia.
Twoje akcje mogą wypływać z następujących źródeł:
- programy socjalne
- programy mentalne (wspomnienia, doświadczenia, nieuświadomione przekonania)
- stany emocjonalne
- INSPIRACJA
Gdy jesteś pod wpływem działania fiksera - Twoje akcje mają na celu naprawienie Ciebie. Chcesz coś osiągnąć, chcesz coś pokazać, tak trzeba, tak się powinno robić.
Depresor buduje Ci MOTYWACJĘ OD – unikanie cierpienia, fikser kreuje MOTYWACJĘ DO – dążenie do przyjemności. I jedziemy! :)
Załóżmy, że zaczynasz robić jakiś biznes. Robisz go ponieważ Twoi rodzice naciskają na Ciebie, żebyś otworzył dobry interes. Społeczeństwo mówi, że musisz sobie radzić i zarabiać pieniądze by kupować jego dobra. Jak będziesz miał swój biznes zbudujesz wartość socjalną i będziesz atrakcyjny dla kobiet. Masz przekonanie, że tylko ludzie, którzy mają swoje, dobrze prosperujące firmy są wartościowymi ludźmi, są ludźmi godnymi podziwu.
To są źródła Twoich działań.
Kolejny przykład.
Wściekłeś się na swojego przyjaciela bo flirtował z dziewczyną z Twojej grupy na studiach, która strasznie Ci się podoba i z którą chciałeś nawiązać relacje. Jesteś absolutnie wściekły. Buzuje w Tobie gniew. Zaczynasz tworzyć pod wpływem gniewu plotki i oszczerstwa na temat Twojego przyjaciela, żeby zepsuć mu opinie wśród waszych znajomych.
To są przyczyny Twoich zachowań kiedy tkwisz w sidłach układu tożsamości. Jak to trafnie określa Stanley Blocke - w sidłach uszkodzonej jaźni.
Kiedy natomiast uzyskujesz dostęp do swojego naturalnego działania, do swojej prawdziwej natury -nagle stajesz się pusty. Pusty w pozytywnym, buddyjskim tego słowa znaczeniu :) Stajesz się klarowny.
Oczyszczasz się z mentalnych programów i zaczynasz naturalnie być obecnym w danym momencie.
I ta pustka daje Ci przestrzeń. Daje Ci przestrzeń mentalną na wypełnienie się inspiracją.
I nagle zaczynasz robić rzeczy bo sprawiają Ci fun. Bo chcesz je robić. Bo pragniesz je robić. Bo odczuwasz pasję i chęć życia. Bo sam wybierasz świadomie swoje wartości i chcesz je realizować.
I czujesz inspirację żeby założyć biznes, żeby cos tworzyć, kreować, uczyć się, bo Cię to interesuje bo Cię to wciąga bo po prostu płyniesz. Cieszysz się swoim życiem i pozwalasz się świadomie porwać jego prądowi.
I nagle zaczynasz płynąć po fali rzeczywistości a wszystko co się dzieje jest potrzebne.
Jest potrzebne tylko dlatego, że się dzieje.
I uczysz się z tego korzystać. Ze wszystkiego co przejawia się w Twoim życiu.
Jesteś kompletny. Już teraz. Nie potrzebujesz nic naprawiać.
Oczyść się z programów mentalnych, które Cię blokują. Uzyskaj dostęp do swojego wnętrza i płynnego, naturalnego działania. Zaakceptuj siebie i świat w stu procentach takimi jaki są w tym momencie.
Bo już są. Po prostu.
To już jest rzeczywistość.
I w chwili gdy zaakceptujesz wszystko takim jakie jest, uśmiechnij się. Daj sobie przestrzeń.
Przestrzeń na wypełnienie się inspiracją.
By realizować swoje życie i swoją teraźniejszość tak jak tylko tego pragniesz.
photos attribution:
http://www.flickr.com/photos/jcarlosn/
http://www.flickr.com/photos/jefharris/
http://www.flickr.com/photos/yomostro/
http://www.flickr.com/photos/mobilestreetlife/
http://www.flickr.com/photos/a6u571n/
http://www.flickr.com/photos/darkumber/
http://www.flickr.com/photos/martijnvandalen/
photos attribution:
http://www.flickr.com/photos/jcarlosn/
http://www.flickr.com/photos/jefharris/
http://www.flickr.com/photos/yomostro/
http://www.flickr.com/photos/mobilestreetlife/
http://www.flickr.com/photos/a6u571n/
http://www.flickr.com/photos/darkumber/
http://www.flickr.com/photos/martijnvandalen/
21 komentarze:
Wiesz, w trakcie czytania nasunęła mi się taka myśl: kilka lat temu, kiedy dopiero zaczynałam swoją przygodę z literaturą motywacjną, szkoleniami i szerokopojętym rozwojem osobistym, do działania potrafiła w mgnieniu oka skłonić mnie dobra lektura, czasem jakiś cytat, czy rozmowa.
Pochłonęłam już mnóstwo materiałów w tym temacie i niestety, z każdym razem jest gorzej. Muszę włożyć coraz więcej wysiłku w to, by podnosić się, nie ulegać prokrastynacji, by wytrwale i zdyscyplinowane do czegoś dążyć.
Tu, gdzie kiedyś wystarczało kilka stron ambitnej książki i kilka nagrań o dyscyplinie, dziś muszą być to wspinaczki na szczyty i nie książki, ale dzieła. Muszą to być szaleństwa i pogoń za adrenaliną.
Ciężko wywrzeć na mnie wrażenie, zastanawiam się, czy ktoś z Was też tak miał? Po przebuszowaniu całej tej literatury rozwoju osobistego, blogów, szkoleń.
To nie tak, że siedzi we mnie lenistwo. Robię dużo, uważam siebie za bardzo szczęśliwego człowieka, jednak brakuje mi takiego... ZRYWU, zupełnego FLOW, kiedy rzucasz wszystko i z pasją oddajesz się pracy. Udawało mi się to, parę lat temu. Rafał, co o Tym myślisz?
Dzięki za artykuł i przepraszam za przydługawy komentarz :)
pozdrawiam
Och, z czymś mi się to kojarzy ;)
Dokładnie o tym samym dziś zacząłem rozplanowywać wpis. DOKŁADNIE o tym samym. Nie wszędzie wszystko tak samo we wnioskach naturalnie, ale temat dokładnie, absolutnie identyczny. Napiszę, to będzie.
Uczepiłbym się fragmentu z teorią motywacji.
Jeśli patrzymy na problem jak ekonomiści, to podział który podałeś nam pasuje. Ale z perspektywy jednostki, zwłaszcza takiej świadomej i myślącej, programy socjalne(nawet działania skryptowe czy tłum) to dalej programy mentalne. Natomiast procesy emocjonalne...
Będzie pewne wyzwanie z werbalizacją, ale cóż, taki urok. Aspekty emocjonalny i mentalny wydają mi się(a nawet ma to podparcie w badaniach) nie tyle nawet bezpośrednio związane, co aspektami ogólnego procesu funkcjonowania.
Czy spojrzymy na to z poziomu introspekcji, gdzie nie wyobrażam sobie pomyśleć o czymś bez jakiegokolwiek stanu emocjonalnego(choćby spokoju) czy z drugiego ekstremum czyli neurobiologiczneg, gdzie neurotransmittery i ośrodki współpracujące przy "emocjach" i "myśleniu" nie są w żaden sposób poodzielane, wygląda to na jedność.
Summing up ten fragment: moim zdaniem motywy socjalne, mentalne i emocjonalne to po prostu jedna masa.
A teraz do sedna.
Czym jest inspiracja?
I jednak nawiążę do planowanego wpisu, bo odnoszę wrażenie że gdzieś tam szukamy tego samego. Chcę właśnie dowolnym sposobem ustalić, co konkretnie trzeba dać człowiekowi a czego nie, żeby działał.
Prosta odpowiedź to poczucie bezpieczeństwa, ale jest ona dla mnie tak samo prosta jak pusta, nie zawiera dość know-how. W tej chwili kieruję rozważania i research w kierunku samooceny, poczucia własnej wartości.
Tak więc:
Czym jest motywacja, o której tu piszesz?
Enjoy;]
Ajć! na końcu powinna być "inspiracja", nie motywacja. Jak możesz wyedytować to idealnie ;)
Takich rzeczy powinni uczyć w szkołach =)
W tym zakręconym świecie społecznych "wymogów" naprawdę można łatwo oszaleć. Praktycznie z każdej strony odczuwamy jakiś nacisk.
Nigdy nie jest tak jak być powinno, zawsze za mało itd. Szaleństwo. I jak tu się czymkolwiek cieszyć ?
Życie niektórych z nas przypomina wielką dziką pogoń za... No właśnie. Za czym ?
Co tu dużo mówić... Brak prawdziwej akceptacji = masa problemów.
Kompleksy, zazdrość, kłótnie. To tylko nieliczne z nich.
Choć pewnie nie jest to banalna sztuka, to można inaczej =) Pokazałeś to poprzez swój artykuł =)
Pozdrawiam
Hej Dulcyneo
Dzięki za przydługawy komentarz! :) W przyszłości liczę na dłuższe :)
Moim zdaniem to o czym piszesz doskonale uwydatnia różnicę pomiędzy umysłem początkującego (shoshin) a umysłem eksperta.
Umysł początkującego jest pełny ciekawości, zdumienia, bardzo szybko wypełnia się inspiracją i chęcią do działania. Umysł początkującego jest jak umysł dziecka. Dziecko chłonie wszystko czego dotyka, doświadcza i uczy się tego całym sobą, wszystkimi zmysłami i świetnie się przy tym bawi.
W rzeczy samej - bawi się.
Napisałaś: "muszę włożyć coraz więcej wysiłku". Przypomnij sobie - czy na początku swojej drogi potrzebowałaś się wysilać by zacząć pełne pasji działanie?
Czy potrzeba wysiłku żeby zmotywować się do zabawy?
Umysł eksperta jest pełen ocen. Ekspert blokuje się poprzez stałe podwyższanie standardów. Żeby zaspokoić jego pragnienia i żeby go zadowolić potrzeba ciągle więcej, intensywniej i mocniej.
W idei shoshin nie chodzi absolutnie o to, żeby się nie rozwijać. Wręcz przeciwnie - przyjmowanie nowej wiedzy i doświadczeń z umysłem początkującego sprawia, że jesteśmy bardziej otwarci, chłoniemy więcej, zauważamy szeroką perspektywę i możliwości, których ekspert nie widzi.
Ponieważ percepcja eksperta jest percepcją selektywną.
A potem z tego całego, szerokiego perspektywicznego spojrzenia wybieramy dla siebie to co nam pasuje, co sprawdziliśmy i działa w naszym życiu, co z nami rezonuje.
Napisałaś, że ciężko wywrzeć na Tobie wrażenie.
Na umyśle początkującego ogromne wrażenie wywiera smak herbaty malinowej, nawet jeżeli pił w swoim życiu smaki tysięcy innych herbat. Nawet jeżeli pił już i setki malinowych :)
Po prostu każdy moment jest początkiem. Każdy raz jest pierwszym razem.
Umysł początkującego jest pusty. Jest otwarty na inspiracje.
Proponuję praktykowanie shoshin :)
Czy miałem tak jak piszesz?
Hmm, szczerze to trudno mi odpowiedzieć.
Ja po prostu robię to na co mam ochotę i co mnie pasjonuje. Przez absolutną większość czasu. Plus dodaję do tego ewentualnie również różnego rodzaju rutyny (zakupy, sprzątanie etc.).
Ale w sumie od kiedy trenuję uważność i shoshin również i te rutyny mnie fascynują.
Mam takie dni, że mam ochotę napisać artykuł, to piszę artykuł, oglądać szkolenia, robić misje socjalne, czytać książki, rozmawiać z ludźmi, chodzić na imprezy.
Coachingi robię bo odczuwam pasję z tym związaną.
Nie czuję, żebym wkładał w coś wysiłek.
Pozdrawiam serdecznie :)
Hej Kuba
To ciekawe :) A najciekawsze jest to, że przedwczoraj nie planowałem tego wpisu. Po prostu wczoraj rano usiadłem do komputera i nagle przyszła do mnie właśnie wspomniana inspiracja i zacząłem działać.
Zastanawia mnie jak to jest, że tak często bardzo podobne idee i pomysły, powstają w bardzo podobnym czasie, w różnych umysłach :)
Oczywiście zgadzam się z Tobą, że programy socjalne są również programami mentalnymi. Dokonałem podziału raczej ze względu na ich źródło. Programy socjalne są kolektywnymi programami mentalnymi, wdrukowanymi przez społeczeństwo, natomiast drugi myślnik odnosi się do indywidualnych programów mentalnych ukształtowanych min. przez indywidualne doświadczenia jednostki.
Podział jest czysto roboczy.
Dokonałbym jednak wyraźnej rozdzielności pomiędzy powyżej wspomnianymi programami mentalnymi a stanami emocjonalnymi. Chodziło mi o oddzielenie racjonalnych zachowań od silnych stanów emocjonalnych.
Kwestia jest taka, że dopóki nie uzyskamy wysokiej świadomości swoich emocji, to wiele naszych zachowań jest bezwiednym egzekwowaniem naszych aktualnych stanów emocjonalnych.
Co często jest bardzo nieracjonalnym i absolutnie nieefektywnym.
A emocja jest jak najbardziej bezpośrednią motywacją i źródłem takich działań.
Załóżmy, że szef w pracy ma "zły dzień" i złośliwie zruga pracownika. Pracownik odczuwa silny gniew i egzekwuje go poprzez wyzywanie szefa od debili.
Silna emocja -> egzekucja emocji -> częściowo bezwiedne zachowanie.
Gdyby uzyskał świadomość swoich emocji mógłby podejmować zachowania racjonalne i użyteczne POMIMO stanu emocjonalnego.
Dlatego też wprowadziłem rozdzielność pomiędzy programami mentalnymi (opartymi głównie na przekonaniach, które można dowolnie zmieniać, umacniać, osłabiać, przeramowywać) a emocjami, nad którymi nie do końca można moim zdaniem uzyskać całkowitą kontrolę (albo przynajmniej ja nie mam jeszcze punktu referencyjnego) i z którymi pracuje się w zupełnie inny sposób.
Na tym również polega RTZ, który jest genialną i absolutnie skuteczną formą terapii poznawczo- behawioralnej. I w RTZ jest również wyraźny rozdział na: MYŚLI, EMOCJE, ZACHOWANIA.
Kiedyś bym się w pełni zgodził, że wszystko robimy w jakimś stanie emocjonalnym. Dzisiaj się zgodzę, że wszystko myślimy w jakimś stanie emocjonalnym.
W zen istnieje idea KU - pustki. Jest to stan osiągalny podczas medytacji. Kilka razy spontanicznie go doświadczyłem (a przynajmniej tak to odczuwam, gdyż pokrywa się z opisami z dzieł związanych z zazen).
Jesteś zupełnie na zewnątrz swojej głowy, masz pusty umysł, nie przepływają przez niego żadne myśli, nie odczuwasz żadnych emocji, żadnej kinestetyki wewnętrznej.
Wydaję mi się, że w takim stanie nie masz stanu emocjonalnego. A może po prostu nie masz do niego dostępu bo Twoja świadomość skierowana jest na zewnątrz.
To ciekawe bo czujesz się dosłownie jakbyś się w danym momencie narodził, jakby przed chwilą nic się nie działo a za chwilę również nic nie będzie (moja interpretacja wtórna, gdy wrócę wspomnieniem do stanu).
Trochę odpłynąłem :)
Nawiązując do tego co napisałeś w odniesieniu do swojego wpisu.
Uważam, że człowiekowi nie trzeba nic dawać żeby zaczął działać i realizować swoje życie. Bo on już wszystko ma, jest kompletny. Trzeba go po prostu zakorzenić w jego własnej kompletności, żeby znalazł w swoim wnętrzu wszystko czego potrzebuje.
Poczucie bezpieczeństwa, poczucie własnej wartości, pewność siebie, wysoka samoocena są ważnymi elementami osobowości.
Ale jeżeli są zakorzenione zewnętrznie to zawsze będą warunkowe i kontekstowe. W momencie gdy nie ma odpowiedniego kontekstu a warunki nie są spełnianie, te elementy po prostu przestają funkcjonować. Rozlatują się.
Jeżeli zakorzenisz je wewnętrznie w poczuciu kompletności - staną się bezwarunkowe, rdzeniowe i poza kontekstowe. Po prostu będą zasadą a nie wyjątkiem. Będą punktem wyjścia a nie celem.
Będą określane przez definicję negatywną, tzn. pewność siebie jest obecna z zasady dopóki jej nie ograniczasz: A,B,C.
...
...
Dlatego jestem takim zwolennikiem medytacji. Bo daje Ci dostęp do poczucia kompletności i pełni, doświadczenia, którego nie jestem w stanie przełożyć na język neurobiologii, psychologii, kognitywistyki czy psychiatrii.
Odpowiem jeszcze na Twoje główne pytanie: czym jest inspiracja? :)
Trochę się rozpisałem :)
Inspirację rozumiem jako ogromną nieograniczoną kreatywność połączoną z motywacją do podjęcia działania.
Programy mentalne produkują zapętlające się myśli, które nie dają Ci przestrzeni mentalnej na kreatywność.
Silne stany emocjonalne, jeżeli się na nich skupiasz i je zapętlasz również blokują Ci dostęp do kreatywności.
Wiele myśli i napięcia powstaje z braku akceptacji. Gdy zaakceptujesz wszystko taki jakie jest, pojawia się luz mentalny.
Masz pusty umysł - myśli przepływają naturalnie. Masz ogromną przestrzeń mentalną, która może wypełnić się kreatywnością.
I możesz albo:
A) działać pod wpływem tej inspiracji
B) nie działać :)
Jednak, jeżeli masz pusty umysł to kreatywność podsuwa Ci pomysły, które Cię najzwyczajniej w świecie porywają i podkręcają :)
Które płyną z Twoich wartości, z Twoich pasji etc.
Ponieważ utrzymujesz tą naturalną pętlę myślenia, nie pojawiają się excusy, które by zablokowały motywację i może ona swobodnie płynąć i stymulować Cię do działania.
W sytuacji zapchania umysłu przez programy mentalne pojawia się setka wymówek, mających na celu racjonalizację potrzeby zachowania status quo. A to silnie blokuje wszelką motywację.
Pozdrawiam :)
PS. jak napiszesz swój wpis to może wrzuć tutaj linka, żeby osoby czytające NR mogły poszerzyć swoją perspektywę patrzenia na kwestię kompletności :)
Hej Rafał
Gdyby poczucia kompletności uczyli w szkołach to mielibyśmy prawdziwą rewolucję :)
Wyobraź sobie, że dzieciaki w podstawówce dowiadują się, że ... są doskonałe. Że mogą po prostu czuć się dobrze, rozwijać swoje pasje, nie muszą się do nikogo porównywać.
Że nie są swoimi myślami, że nie są swoimi emocjami.
Że myśli i opinie innych osób nie mają na nie wpływu.
Ostatnio coraz więcej osób z "rozwojowego środowiska" postuluje konieczność wprowadzenia radykalnych przemian w systemach edukacji na całym świecie.
Systemy aktualnie wprowadzane w szkołach są w ogromie kontekstów niezgodne z zasadami efektywnego funkcjonowania mózgu, pamięci, zdolności poznawczych i są oparte na przestarzałych, ograniczających skryptach socjalnych.
Podpisuję się pod większością tych postulatów i dodaję nawet swój:
Dobrze by było gdyby w szkołach były prowadzone zajęcia z medytacji :)
To by było dopiero coś :)
Pozdrawiam i dzięki za komentarz!
To z kwestią emocjonalności będziemy mieli pewne wyzwanie. Uważam, że każde nasze działanie jest powodowane emocjami.
Wychodzę z prostego założenia: każdy podejmuje zawsze i wszędzie najlepszą możliwą decyzję. Kwestia tego, jaką ma perspektywę czasową, jakie informacje ma zaktywizowana i że ocena jest na podstawie subiektywnej oceny emocjonalnej. I o to właśnie mi chodzi: wybór wizji o najlepszym bilansie emocjonalnym w naszych wyobrażeniach w określonej skali czasu.
Wkurwiony pracownik wyzywający szefa jest powodowany emocjami z perspektywą tak +/- do minuty do przodu. Ale ten sam pracownik NIE wyzywający szefa także jest powodowany emocjami: strachem przed stratą pracy jeszcze dziś czy nadzieją emerytury(żarcik taki) za 40 lat. Uważam obie decyzje za tak samo emocjonalne.
Czym jest racjonalność? Bierzemy zestaw wartości, który sobie wybierzemy (czyżby na podstawie emocjonalnych preferencji?) i później przez jego pryzmat oceniamy potencjalne skutki(za pomocą uwaga... emocjonalnego do nich stosunku) w wybranej perspektywie czasowej. Uważam, że jest to tak samo emocjonalny stan jak każdy inny, po prostu uznany w części naszego społeczeństwa za "właściwszy". Na poziomie filozoficzno-biologicznym jest on taki sam jak każdy inny.
Do pustki siłą rzeczy się nie odniosę ^^ Musiałyby być na tyle powszechnym stanem żebyśmy mieli do niej język(a idealnie dla mnie-zestaw skanów fMRI), bo teraz możemy tylko umówić się "faktycznie, nie ma emocji" albo "nie, jednak są emocje".
Usunięcie wątpliwości - to też jest odpowiedź, zresztą nad nią też robiłem spory research. Okazuje się, że w zasadzie to taki jest schemat działania psychopatów - całkowity brak strachu przed porażką.
To "już jest kompletny, trzeba tylko..." kojarzy mi się z "każdy może osiągnąć nirvanę od razu, tylko nikt nie może osiągnąć nirvany od razu" ;)
Rozumiem o czym piszesz z inspiracją cały czas. Usiłuję tylko stworzyć do tego jakiś model. Cokolwiek, co będzie można później z operacjonalizować i odnieść do jakiejkolwiek analizy statystycznej.
Na ten moment wygląda to jak zaspokojenie piramidy Maslowa do poziomu samorealizacji, a zdecydowanie mnie to nie zadowala.
Przeczytałem jeszcze raz art i Twoją wypowiedź i zaczynam mieć wrażenie, że inaczej rozumiemy "programy". Dla mnie program to algorytm, czyli to co powoduje przejście ze stanu A do stanu B.
Enjoy;]
Ad.PS.
Spoko, będzie to podepnę ;)
Nie zgodzę się z Twoim modelem emocjonalności i decyzyjności - dla mnie jest po prostu mało użyteczny :)
Nie zgodzę się również z założeniem, że każda decyzja jest podejmowana pod wpływem emocji. W moim podejściu np. spokój jako taki nie jest emocją.
Neutralny stan umysłu, stan obecności i uważności nie jest dla mnie emocją.
W moim postrzeganiu wygląda to tak:
Emocję się pojawiają i mogę dać się im porwać i działać przez nie, niezależnie od tego czy będą pozytywne czy negatywne, albo mogę zachować uważność i działać racjonalnie.
Naturalnie.
Z punktu widzenia introspektywnego oczywiście, jednakże takie podejście ma dla mnie ogromną użyteczność.
Co do drugiego akapitu: "Na poziomie filozoficzno-biologicznym jest on taki sam jak każdy inny." - NOT :) Nie do końca Kuba.
Bardzo często obrażenie pracownika przez szefa jest odebrane jako atak na jego osobę. Zagrożenie dla jego wizji JA. Silne utożsamianie się z JA prowadzi do "zespolenia" reakcji na obrazę z układem limbicznym. (!)
W tym wypadku pracownik reaguje tak jakby zagrożone było jego życie, a nie projekcja siebie, pompuje się adrenalina, kortyzol etc. itd. itp., jest gotów do walki albo ucieczki.
Reaguje przez najbardziej "prymitywną" część swojego mózgu. Obserwacja emocji pozwala mu odzyskać świadomą kontrolę nad zachowaniem i poruszając się po tej neurobiologicznej mapie skorzystać z innych obszarów zawartości swojej czaszki :)
Różnica w pracy mózgu na poziomie neurobiologicznym jest duża.
Różnica na poziomie behawioralnym jest ogromna.
Jeżeli ktoś rzuci w Ciebie kamień a Ty się automatycznie uchylisz to czy podjąłeś racjonalną decyzję na poziomie logicznym czy uruchomił się odruch?
Tak samo jest tutaj. Masz automatyczną agresję, będącą odruchem płynącym z podświadomości. Bardzo silne skrypty socjalne blokują ja na tyle, że pozostaje zazwyczaj na poziomie werbalnym.
Poza tym zależnie od zarządzania naszą uwagą korzystamy z różnych ścieżek neuronalnych:
-z sieci domyślnej, włączając przyśrodkową korę przedczołową i hipokamp - gdy bawimy się w interpretacje i opowieści związane z tym co się dzieje
-z sieci doświadczeniowej, włączając płat wyspowy i przednią część zakrętu obręczy - gdy uważnie koncentrujemy się na doznaniach z ciała
Taka jest różnica na poziomie neuro pomiędzy podejściami:
A) dajemy się ponieść wewnętrznym opowieściom i emocjom
B) zachowujemy uważność i dostęp do zasobów
Co do wartości to rzeczywiście póki świadomie ich nie ułożymy będą zbudowane na preferencji emocjonalnej. Potem możemy je hierarchizować jeżeli chcemy, nawet adekwatnie do kontekstów życiowych (wychodząc poza ocenę takiego działania).
Rozumiem Twoją argumentację przemawiającym za tym, że to dalej będzie decyzyjność oparta na emocjonalności, ale dla mnie ten model jak już wspomniałem po prostu nie jest użyteczny.
Co do pustki - w moim doświadczeniu w tym stanie nie ma emocji, albo nie ma do nich dostępu. Pozwalam sobie na podejście, w którym jeżeli czegoś doświadczam to jest już dla mnie prawdziwe, w sensie, że nie zawsze muszę znaleźć wyjaśnienie albo mieć skany :)
Jeżeli wyrzucisz zupełnie kategorię porażki - to nie możesz się jej lękać. Nie ma porażki w moim postrzeganiu świata. Zawsze uzyskujesz jakiś efekt. Jeżeli jest inny od zamierzonego - to zmieniasz działanie. I tyle.
...
...
Co do nirvany.
Kwestia wymiany dualistycznego ALBO na niedualistyczne I.
Każdy może osiągnąć oświecenie od razu i nikt nie może osiągnąć oświecenia od razu.
Jesteś elementem całości i jesteś całością.
"I".
Po prostu.
To jest zrozumienie na poziomie intuicyjnym.
Dopóki nie masz punktu referencyjnego w swoim doświadczeniu to wydaje się nie mieć sensu. Nie, sory. To nie ma sensu :)
Mógłbym się o tym rozpisywać, ale jak zawsze w tym temacie słowa są tylko kierunkowskazem i nie oddadzą pełni doświadczenia.
"Jesteś kompletny i możesz tego nie dostrzegać."
"Nie musisz już nic robić i musisz to po prostu zauważyć."
I.
Jednakże przyznam, że jest różnica lingwistyczno- logiczna pomiędzy "I" a "TYLKO". Bo tylko zakłada warunkowość. Nieodpowiednio użyłem spójnika.
Nie sądzę, że samo przerobienie piramidy sprawi, że pojawi się inspiracja. Równie dobrze może pojawić się fikser albo bierność.
Zresztą nie jestem miłośnikiem skalowania, statystyki etc. Jeżeli coś działa to mi to wystarczy. Skuteczność jest miarą prawdy.
Jak da radę to wyjaśnić naukowo - to jeszcze lepiej. A jak nie to nie. I tyle :)
Dla mnie program jest szerszym pojęciem, zawiera zarówno algorytmy, jak i również nieuświadomione przekonania, założenia, kategorie i różnego rodzaju wdruki oraz filtry.
Pozdrawiam :)
Ajć, captcha. Nie dodało się widzę, jeszcze raz.
Moją wizję opisałem chyba w miarę dokładnie. Twój wybór w stanie spokoju dla mnie jest powodowany emocjami skojarzonymi z wizją skutku teraz lub za X czasu, w każdym razie mniej lub bardziej świadomym przekonaniem, że "tak jest dobrze" - gdzie dobrze to stan emocjonalny, np. czucie się dobrym etycznie.
Przykład z kamieniem jest dość mocno nietrafiony. Informacje z oczu w sprawie "uchyl się" przechodzą przez bodaj wzgórki czworacze górne, kompletnie nie spotykając się z płatem potylicznym, innymi słowy uchylanie się przed kamieniem nie ma związku z tym, że go widzimy. Ale ok, wiem co chciałeś przekazać.
Przekonanie, że agresja jest automatyczna a uruchomiona sekwencja skojarzeń prowadząca do nie-wrzeszczenia na szefa automatyczna nie jest wydaje mi się conajmniej odważne. W momencie zejścia na neuro chyba jednak omawiamy człowieka jak układ zdeterminowany. To, że nasze systemy reakcji na zagrożenie generalnie są archaiczne i kompletnie nie pasują do realiów otoczenia to bezdyskusyjne, ale nie o tym.
Ale musiałbym się powtarzać do kolejnych kontekstów po prostu. Dla mnie "czysta chęć zrobienia czegoś" wynika z wizji rzutowanej w przyszłość, która pobudziła ośrodki nagrody - nawet jeśli będzie to nieświadome. Inaczej doszlibysmy do wniosku, że zwierzęta u których kora przedczołowa nie jest jakimś szczególnie rozwiniętym ośrodkiem podejmują bardziej racjonalne decyzje, a to chyba nie ten wniosek.
Anyway, nasze wizje służą widać czemuś innemu, oba działają, jest ok ;) Przekonywać się nawzajem raczej nie będziemy, a ustalanie wspólnej wizji przez komcie na blogu generlanie jest zbyt czasochołonne IMNHO.
Ad nirvany to było zupełnie na marginesie i wręcz humorystycznie :)
Swoją drogą to zdanie ma dla mnie sens i to tak dość mocno. Czyżbym miał empiryczny punkt odniesienia?
Po prostu zauważyłem, że dawanie ludziom rad typu "bądź sobą" jest mało efektywne.
I chciałbym zrobić model, który będzie można jakoś zoperacjonalizować i albo odnieść do badań albo choć jakieś do niego stworzyć. Bo koncepcji które sprawdzają się w kategorii "działa?" mamy tyle, że od jakiegoś czasu widzę na półkach Empiku opracowania typu "50 dzieł klasyki dostatku i bogacenia się" ;)
Ad algorytm, to patrzę procesowo i jak tylko się da odrywając od treści i wszystko co wymieniłeś mieści się dla mnie w zakresie algorytmów. Więc jednak to samo, psikus.
Enjoy ;]
Hej
Odnośnie Twojej wizji - okej, rozumiem. Chodzi mi o to, że działasz w momencie koncentrując się na procesie - nie jesteś wrzucony mentalnie w konsekwencje tego co zrobisz, bo nie tworzysz w głowie wizji przyszłości.
Fajnie, że zwróciłeś uwagę z tym przykładem z kamieniem - na prawdę dzięki!
Przeoczyłem tą kwestię, a teraz rozjaśniła mi się jedno istotne zagadnienie, nad którym się kiedyś dużo zastanawiałem :)
Dobrze, więc w kwestii automatyzmów wejdźmy z poziomu neuro na nieco wyższy poziom logiczny. A wtedy rozróżnienie pomiędzy działaniem zautomatyzowanym a działaniem "kierowanym świadomie" uzyska sens i rację bytu.
Odnośnie czystej chęci zrobienia czegoś.
Oczywiście bardzo często jest tak jak piszesz. Ale są również momenty, w których robisz coś dla robienia. Koncentrujesz się na procesie a nie na rezultacie.
Robisz coś bez chęci osiągnięcia efektu.
Obejrzę sobie szkolenie bo zainteresował mnie temat, bez wizji korzyści, bo mam na to ochotę.
Podejdę do tej osoby na ulicy i z nią pogadam. Może okazać się otwarta i komunikatywna, może mnie wyśmiać, może mnie nawet zwyzywać.
I don't care.
Robię to dla samego robienia. Dla procesu.
Zakładam, że uznasz iż wizja przyszłości i rezultatu mogą być w tych sytuacjach nieuświadomione.
Hmm.
Możliwe :) nie zakładam, że nie. Jak zazwyczaj - piszę o doświadczeniu, które odczuwam.
Tu właśnie nie chodzi o przekonywanie się :)
Tylko o uzupełnianie, testowanie, poznawanie innej perspektywy i dzięki temu ubogacanie własnej interpretacji świata i rozwój.
Tzn. ja tak to odbieram :)
Jest czasochłonne, zakłada mocne odbieganie od tematu arta a do tego - żeby przeprowadzić dyskusję na temat obszerniejszej wizji to najlepiej by było się spotkać tradycyjnie :)
Ad nirvany to tylko Ty jesteś w stanie stwierdzić czy potrafisz odnaleźć tego typu paradoksy w swoim własnym doświadczeniu :)
Masz rację odnośnie koncepcji "bądź sobą" i "działa". Również często buduje modele do coachingów i opieram je właśnie na powtarzalnej użyteczności i trafności w doświadczeniu własnym i ludzi, z którymi pracuję.
Zamiast rzucać ideę "bądź sobą" łączę pracę nad sferą mentalną i emocjonalną z działaniem opartym na morita.
Czyli "zmiana poprzez działanie". Bo podjęcie akcji idealnie pozwala uzyskać nowe punkty odniesienia w swoim doświadczeniu, na których można zbudować nowe podejście mentalne, mindset etc.
Pozdrawiam i dzięki za komentowanie :)
No to zaszalałeś z tym długim tekstem :) Bardzo ciekawe - myślałeś kiedyś o napisaniu książki? A może już coś wydałeś?
Kiedy to czytałam przypomniała mi się opowieść pt Dzbany
Pewna legenda hinduska opowiada o człowieku, który każdego dnia nosił wodę do swojej wioski w dwóch ogromnych dzbanach przytroczonych do drewnianego nosidła na jego ramionach. Jeden z dzbanów był starszy od drugiego i był cały popękany. Za każdym razem, kiedy mężczyzna wracał ścieżką do domu, tracił połowę wody. Młodszy dzban był zawsze bardzo dumny ze swojej pracy i z tego, że nigdy nie uronił ani kropli z powierzonej mu wody. Drugi dzban zaś się śmiertelnie wstydził, że wyciekała z niego woda i był w stanie swoje zadanie wypełnić tylko w połowie. Chociaż zdawał sobie sprawę z tego, że pęknięcia były wynikiem wielu lat wytężonej pracy. Stary dzban był bardzo zawstydzony swoją starością, że pewnego dnia, gdy mężczyzna napełniał go woda ze studni, postanowił przemówić: - Chciałbym cię bardzo przeprosić. Jestem już bardzo stary i nie mogę utrzymać wszystkiej wody, którą mnie napełniasz... Człowiek uśmiechnął się tylko i łagodnie rzekł: - Kiedy będziemy wracać do domu, przyjrzyj się bacznie ścieżce, która od wielu już lat chodzimy od studni do domu. Dzban uczynił tak, jak kazał mu jego chlebodawca, i zauważył wiele kwiatów i warzyw rosnących wzdłuż drogi z jednej tylko strony.- Czy widzisz, o ile piękniejsza jest roślinność po twojej stronie ścieżki? - spytał mężczyzna. - Wiedziałem, że masz pęknięcia, ale postanowiłem je wykorzystać. Posiałem więc nasiona, a ty każdego dnia podlewałeś je po trochu. Ściąłem już dziesiątki róż, które zdobiły mój dom, a moja żona i moje dzieci mogły jeść sałatę, kapustę i cebulę, które urosły dzięki twojej pracy. Gdybyś nie był taki jaki jesteś, nigdy nie miałbym tego, co mam. W pewnym sensie wszyscy się starzejemy i z wiekiem nabywamy cech, które zawsze można przecież obrócić na naszą korzyść.
Coelho
:) dzięki.
Jestem w trakcie pisania książki na temat min. uzdrawiania osobowości i medytacji, ale z każdym miesiącem znajduję do niej coś nowego.
Mam nadzieję już niedługo ją ukończyć :)
Dziękuję również bardzo za przypowieść :) Uwielbiam metafory, historyjki i opowieści.
Zgadzam się z tym, że w każdym momencie jesteśmy doskonali niezależnie od tego, czy odczuwamy już nasz podeszły wiek czy też pojawiają się innego rodzaju fizyczne i inne "ograniczenia".
Jak mówi przekonanie huny, Kala - nie ma żadnych granic.
Wierzę, że zawsze możemy znaleźć drogę by w pełni realizować się w naszej rzeczywistości.
Pozdrawiam serdecznie :)
No to czekam na książkę :)
http://twojsukceswtwoichrekach.blogspot.com/
Dzięki - ja również :)
Mam nadzieję, że ukończę ją w miarę szybko i będę mógł porozsyłać rozdziały po wydawnictwach :)
Pozdrawiam serdecznie!
Witam Serdecznie,
odnośnie tematu, to polecam wyjątkowe, polskie nagranie medytacyjno-relaksacyjne, które wspiera proces harmonizowania naszej struktury energetycznej i „stawania się bardziej kompletnym i całościowym”... :)
http://youtu.be/XULRRLxMPr8
Pozdrawiam
Piotr
Już jesteś kompletny.
Nie musisz się stawać.
Bardzo dobry artykuł- idealnie opisuje moje położenie. Akceptuję w sobie absolutnie wszystko i mimo tego, że nauka przychodzi mi niezwykle łatwo, to nie mogę się do niej zabrać (a jestem w klasie maturalnej). Jak jeszcze byłem oplątany motywacją płynącą z ego, to uczyłem się jednocześnie dwóch języków obcych, rozszerzonej matematyki i fizyki (w klasie humanistycznej) od rana do wieczora. Teraz najchętniej bym siedział i nic nie robił. Medytuję, ale jeszcze chyba nie jestem w tym zbyt zaawansowany. Jakieś wskazówki? Wiem, że wszystko dojrzewa w swoim tempie, ale wolałbym wykorzystać swoje wewnętrzne zasoby przed maturą ; )
hej
przepraszam, że odpisuję dopiero teraz ale byłem w rozjazdach i nie do końca miałem dostęp do neta
dziękuję za komentarz!
zwróciłbym uwagę na określenie "akceptuję w sobie absolutnie wszystko" - zwroty "absolutnie" i generalnie kategoryczne słownictwo najczęściej płynie z jakiejś tożsamości
w momencie pełnej integracji zazwyczaj masz bezwarunkową motywację :) po prostu nie potrzebujesz się do niczego motywować (kto motywuje kogo? - kto zabiera kogo do nauki?) - po prostu płyniesz
jeżeli chodzi o kwestie nauki: sprawdź jakie części chcą nic nie robić a jakie części chcą zdać jak najlepiej maturę i porozmawiaj sobie z nimi trochę :)
polecam medytację uważności a potem medytację wglądu :)
pozdrawiam najserdeczniej!
Rafał :)
Prześlij komentarz
Komentujcie proszę albo zalogowani (Google, TypePad, OpenID, AIM etc.) albo korzystając z opcji Komentarz jako: Nazwa/adres URL.
Możecie wpisać imię (imię, nazwisko, nick) a adres URL pominąć.